Na początku sierpnia ubiegłego roku Piotr Świerczewski pożyczył z kasy Polonii 200 tys. zł na kaucję w związku z wydarzeniami w Mielnie. Zgodę na takie rozwiązanie wyraził ówczesny sternik klubu ze stolicy, Grzegorz Ślak. O niczym nie wiedział jednak Józef Wojciechowski.
Ślaka już w Polonii nie ma, bowiem za swoją niesubordynację zapłacił posadą. Pozostał jednak problem owych 200 tys. zł. W listopadzie władze Czarnych Koszul wezwały Świerczewskiego do spłaty pożyczki. - Zamiast pieniędzy otrzymaliśmy pismo informujące, że zwróci pożyczkę, jeśli my mu wypłacimy zaległości z tytułu kontraktu. Zaciekawiło nas to. Otrzymaliśmy dziwny projekt umowy o świadczenie usług przez pana Świerczewskiego jako specjalisty od PR, a nie piłkarza - powiedział w rozmowie z Faktem rzecznik prasowy Polonii, Piotr Ciszewski.
"Świr" dochodzi swoich racji w Wydziale Gier Polskiego Związku Piłki Nożnej i żąda rozwiązania umowy z winy Czarnych Koszul.
- Świerczewski podpisał z Polonią kontrakt na 1500 złotych miesięcznie. Nie zamierzamy jako klub respektować ustaleń z panem Ślakiem - stwierdził Ciszewski.
Władze Polonii chcą też wytoczyć piłkarzowi proces o zniesławienie. Powodem jest fakt, że w jednym z wywiadów 37-letni pomocnik zarzucił właścicielowi Czarnych Koszul oszustwo i stwierdził, że "wciska wszystkim kit".