Kamil Karcz: Nie wyobrażam sobie, żeby Stal nie utrzymała się w lidze

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Kamil Karcz trafił do Stali Stalowa Wola przed rozpoczęciem aktualnego sezonu. Początek miał niezbyt udany, ale później pokazał pełnię możliwości. Prawidłowy rozwój temu graczowi uniemożliwiła kontuzja, a potem długa choroba. Teraz Kamil Karcz trenuje już z pełnym obciążeniem.

W tym artykule dowiesz się o:

- Po chorobie czuję się coraz lepiej. Normalnie trenuję już od dwóch tygodni, powoli nadrabiam zaległości, ponieważ opuściłem trzy tygodnie zajęć. Jest więc co odrabiać, ale czuję się bardzo dobrze i to mnie cieszy. Szczerze mówiąc miałem początkowo obawy, jak to wszystko będzie przebiegało. Mam określoną dietę, wiem co mam jeść, a czego unikać i staram się tego trzymać. Jak na razie wszytko przebiega zgodnie z planem - mówi młody piłkarz Stali Stalowa Wola, Kamil Karcz.

W trakcie rundy jesiennej pomocnik nabawił się urazu, przez który musiał bardzo długo pauzować. Kontuzja przytrafiła mu się w najgorszym momencie, akurat wtedy, gdy Karcz znajdował się w bardzo dobrej formie. Tuż przed rozpoczęciem przygotowań do nowej rundy młody pomocnik poważnie zachorował i cierpiał na dolegliwości żołądkowe. Z tego powodu musiał opuścić początkowy okres przygotowań. - Początkowo miałem wątpliwości czy zostanę w Stali. Wiele osób myślało, że coś kombinuję, ale tak nie było. Rozmawiałem z trenerem i dyrektorem Szlage i doszliśmy do wniosku, że jeżeli będę się dobrze czuł i będę w stanie podjąć rywalizację, to zostanę, a jeżeli sam po sobie będę widział, że odstaję od chłopaków, to zrezygnuję. Póki co wszytko jest dobrze, nie dochodzą do mnie żadne sygnały, że klub chce się mnie pozbyć i bardzo się z tego cieszę, mogę skupić się na grze - dodaje wyraźnie zadowolony piłkarz jedynego reprezentanta Podkarpacia w I lidze.

Kamil Karcz to młody i utalentowany zawodnik. Pokazał to w kilku meczach, gdzie był klasą sam dla siebie, a kibicom ręce same składały się do oklasków. Z taką dyspozycją Karcz mógł bezapelacyjnie liczyć na miejsce w podstawowym składzie. - Nie żyję tym, co było. Staram się skupić na tym, co będzie. Co z tego, że rozegrałem kilka dobrych meczów, skoro Stal przegrywała. Nie ma co mówić, takie mecze na pewno mnie podbudowały, ale kiedy wszytko się układało, nagle pojawiła się kontuzja i wszystko się skończyło. Mam nadzieję, że teraz kontuzje będą mnie omijały i jeżeli będę trenował tak jak dotychczas, to myślę, że jestem w stanie pomóc drużynie. To czy będę podstawowym zawodnikiem, okaże się po okresie przygotowawczym - spokojnie i rozważnie wyjaśnia w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl pomocnik Stalówki.

Zespół ze Stalowej Woli zasiliło ostatnio kilku graczy. Do zielono-czarnych dołączyli między innymi pomocnicy Paweł Szwajdych i Konrad Cebula. Czy w związku z tymi transferami Karcz nie obawia się, że może na dłużej wylądować na ławce rezerwowych? - Na pewno będę walczył o skład. Wprawdzie przyszło kilku nowych zawodników, ale to tylko rokuje dobrze dla drużyny, rywalizacja nikomu jeszcze nie zaszkodziła, a niektórym pomaga, jeżeli tylko jest uczciwa. Zdaję sobie sprawę, że jestem po dość długiej kontuzji i chorobie, ale myślę, że dam sobie radę - wyjaśnia piłkarz.

Pozycja w tabeli Stali Stalowa Wola nie jest najlepsza. Zielono-czarni, po fantastycznym początku, w dalszej części rundy z każdym spotkaniem spadali coraz niżej w dół. W Stalowej Woli nikt jednak nie zakłada spadku do II ligi. - Nie wyobrażam sobie, żeby Stal nie utrzymała się w lidze. Zresztą pokazaliśmy w niektórych jesiennych meczach, że nasza drużyna ma potencjał, ogrywaliśmy nie byle jakie zespoły - uspokaja Kamil Karcz.

W środę piłkarze Stali Stalowa Wola, razem z Kamilem Karczem, udali się na obóz przygotowawczy do Gutowa Małego. - Będzie okazja nadrobić zaległości - cieszył się młody pomocnik Stali. W trakcie podroży na obóz Stalowcy zatrzymali się, aby rozegrać spotkanie sparingowe z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Zielono-czarni wygrali 2:0. W 43. minucie na listę strzelców wpisał się nie kto inny jak Kamil Karcz.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)