W 21. minucie piątkowego spotkania w Gdyni Michał Miśkiewicz, bramkarz Wisły Kraków, popełnił błąd, który miał wpływ na dalsze losy meczu. Golkiper Białej Gwiazdy wypuścił piłkę z rąk, a Dariusz Zjawiński natychmiast skierował ją do bramki.
Miśkiewicz miał pretensje do arbitra spotkania, ale na nic się one zdały. Po meczu podzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat tej sytuacji.
- Byłem faulowany. Takie było moje pierwsze odczucie. Moi koledzy ruszyli z pretensjami do sędziego. Zjawiński wpadł na mnie i dlatego nie mogłem złapać piłki. Gdybym wiedział, że tak będzie, to bym wypiąstkował piłkę, a jemu przyłożył kolanem w głowę. Tak jednak nie zrobiłem - powiedział golkiper Wisły.
Spotkanie znakomicie rozpoczęło się dla gospodarzy, którzy szybko objęli prowadzenie 2:0. Podopieczni Dariusza Wdowczyka nie potrafili znaleźć recepty na dobrze dysponowaną Arkę.
ZOBACZ WIDEO Piotr Stokowiec: wypłynęliśmy na głębokie wody (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
- Nie tak to wszystko miało wyglądać. Mieliśmy zupełnie inne założenia i oczekiwania w stosunku do tego meczu. Wydawało się, że mamy sposób na Arkę, ale okazało, że to rywale nas rozczytywali. Gospodarze mocno nas pokarali. Sami napędzaliśmy Arkę do tego, żeby strzelali kolejne bramki - przyznał Miśkiewicz.
- Popełnialiśmy proste błędy w obronie. Nie mogą się nam takie przydarzać, jeśli marzymy o sukcesach w Ekstraklasie. Rywale to wykorzystują - dodał golkiper Wisły Kraków.
Po przerwie grę Białej Gwiazdy nieco rozruszał Krzysztof Mączyński, ale gościom nie udało się pokonać Konrada Jałochy. - W drugiej połowie nieco lepiej to wyglądało, ale to okazało się za mało, żeby zdobyć chociaż punkt w Gdyni - zaznaczył Miśkiewicz.
Golkiper Wisły Kraków nie notuje najlepszego początku sezonu. W meczu z Pogonią zawinił przy bramce Jarosława Fojuta, teraz też się nie popisał. Czy Dariusz Wdowczyk w spotkaniu z Lechią Gdańsk postawi już na Łukasza Załuskę?