Andrzej Rybarski niezadowolony z decyzji sędziego

PAP/EPA / Andrzej Grygiel
PAP/EPA / Andrzej Grygiel

Górnik Łęczna po dwóch kolejkach pozostaje bez punktów. W poniedziałek zielono-czarni musieli uznać wyższość Lechii Gdańsk (1:2), choć mocno postraszyli faworyta.

Decydujące znaczenie dla losów poniedziałkowego meczu miała czerwona kartka dla Pawła Sasina na początku spotkania. Gospodarze nie potrafili otrząsnąć się po tym ciosie i całkowicie oddali przeciwnikowi inicjatywę. - Patrzyliśmy kilka razy na tę sytuację i wydaje mi się, że tam była żółta kartka - przyznaje Andrzej Rybarski, który na konferencję przyszedł z czerwoną kartką, którą pokazał na początku swojej wypowiedzi.

Górnik podniósł się z kolan w drugiej połowie. Łęczyński zespół zagrał agresywnie i wyrównał w 54. minucie. Z remisu cieszył się jednak tylko przez 180 sekund. - Nie mam zastrzeżeń do zawodników. Grali nawet nie na 100, a na 120 procent. Graliśmy przeciwko może najlepszej drużynie w Polsce. Grając w osłabieniu momentami w drugiej połowie byliśmy lepszym zespołem - ocenia 35-letni szkoleniowiec.

Pomimo ambitnej postawy zielono-czarnym nie udało się sprawić niespodzianki w meczu z faworytem. Lechia Gdańsk zwyciężyła, a Górnik wciąż pozostaje bez zdobyczy punktowej. - Czerwona kartka skomplikowała sytuację dość mocno. Może tam zagrać Bogusławski, ale nie ukrywam, że jest problem - zauważa Rybarski.

ZOBACZ WIDEO Jan Urban: musimy zacząć wykorzystywać sytuacje (źródło: TVP)

{"id":"","title":""}

Komentarze (0)