Koniec jazdy Białej Gwiazdy? Tak źle nie było od 32 lat!

- To już nie jest Wisła Kraków Żurawskiego, Frankowskiego, Sobolewskiego i wielu innych zawodników, którzy dominowali w lidze - mówi gorzko Dariusz Wdowczyk, pod którego wodzą Biała Gwiazda zaliczyła najgorszy start sezonu od 32 lat!

Maciej Kmita
Maciej Kmita
WP SportoweFakty / Leszek Stępień

Na inaugurację sezonu krakowianie pokonali przed własną publicznością Pogoń Szczecin (2:1), ale w trzech następnych kolejkach ulegli Arce w Gdyni (0:3), Lechii w Gdańsku (1:3) i Cracovii przy Kałuży 1 (1:2). Wiślacy liczyli na to, że dobrze zrobi im powrót na swój stadion, ale w niedzielę Biała Gwiazda przegrała przy Reymonta 22 z Ruchem Chorzów (1:2).

Po pięciu kolejkach kampanii 2016/2017 Wisła ma na koncie tylko trzy punkty i zamyka tabelę Lotto Ekstraklasy. Obecność Białej Gwiazdy w strefie spadkowej nie jest już szokiem - Wisła wylądowała pod "kreską" już na początku rundy wiosennej poprzedniego sezonu. 27 lutego, po porażce z Podbeskidziem Bielsko-Biała (1:2) znalazła się w strefie spadkowej po raz pierwszy od 6786 dni, a wcześniej Biała Gwiazda była pod "kreską" po 2. kolejce sezonu 1997/1998, czyli jeszcze przed nastaniem "ery Bogusława Cupiała".

Dziś 13-krotni mistrzowie Polski są już w rękach Jakuba Meresińskiego, a by znaleźć równie zły w ich wykonaniu początek sezonu ligowego, trzeba się cofnąć aż do sezonu 1984/1985! Wówczas zespół Edmunda Zientary na inaugurację pokonał Łódzki Klub Sportowy (1:0), by następnie przegrać z Zagłębiem Sosnowiec (0:1), Pogonią Szczecin (0:2), Lechem Poznań (0:2) i Ruchem Chorzów (0:1). Nie jest dla ekipy z Reymonta 22 dobrą prognozą to, że tak fatalnie zaczęty sezon 1984/1985 Wisła zakończyła spadkiem z ekstraklasy.

- To już nie jest Wisła Kraków Żurawskiego, Frankowskiego, Sobolewskiego i wielu innych zawodników, którzy dominowali w lidze. Niestety, przykro to mówić, ale trzeba się do tego przyzwyczaić. Nie chciałbym jednak, żeby doszło do sytuacji, która była przed moim pojawieniem się w klubie - mówi Dariusz Wdowczyk.

Trener Wisły ma na myśli to, że w marcu przejął drużynę, gdy ta śrubowała niechlubne rekordy klubu i była realnie zagrożona spadkiem z ligi. Wiślacy nie wygrali wówczas 11 kolejnych spotkań, a w skład tej czarnej passy weszła też seria sześciu porażek. Ponadto krakowianie nie potrafili wygrać dziewięciu kolejnych spotkań przed własną publicznością.

Wisłę z zapaści wyprowadził dopiero Wdowczyk, ale teraz doświadczony szkoleniowiec nie potrafi poradzić sobie z kryzysem, który opanował jego zespół. Nie bez wpływu na postawę Białej Gwiazdy jest zamieszanie związane z nowym właścicielem klubu i niepewna przyszłość wszystkich pracowników Wisły - to ekstremalna sytuacja, do której przy Reymonta 22 nikt nie jest przyzwyczajony.

- Na pewno nie wpływa to pozytywnie, ale my nie możemy w ten sposób tłumaczyć naszej gry. Tak naprawdę już parę ładnych dni minęło od zmiany właściciela. Tak naprawdę nasza drużyna się nie zmieniła. Trenujemy w takim samym składzie. Mamy te same cele. Można powiedzieć, że o ile w tamtym sezonie graliśmy radosny futbol i wychodziło to na plus, bo prawie zawsze strzeliliśmy jedną bramkę więcej, tak teraz jest odwrotnie. Można powiedzieć, że w każdym meczu jest radośnie, ale dla przeciwnika - mówi kapitan Wisły, Arkadiusz Głowacki.

- Co byśmy nie zrobili, to i tak nic nam nie wychodzi. Nic nam się nie układa. Oczywiście to jest nasza wina i nikt nie próbuje uciekać od odpowiedzialności, ale ciężkie dni przed nami. Trudno w tej chwili powiedzieć, co zrobić, żeby poprawić w naszej grze. To nie jest łatwa sprawa wygrzebać się z takiego bagna, w którym obecnie się znajdujemy. Na pewno ten tydzień będzie ciężki, trudny. Będzie mnóstwo gorzkich i mocnych słów do powiedzenia, ale być może to przyniesie rezultat już w Kielcach - dodaje "Głowa".

ZOBACZ WIDEO Piotr Wyszomirski: Mam do siebie zastrzeżenia (źródło TVP)


Wisła Kraków spadnie z Lotto Ekstraklasy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×