Damian Zbozień: Byłem turystą na statku

- Przygodę w europejskich pucharach z Zagłębiem Lubin zapamiętam na długo. Szkoda, że nie mogłem pokazać swoich umiejętności na boisku. Byłem takim turystą na statku - mówi Damian Zbozień, który obecnie reprezentuje barwy Arki Gdynia.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
WP SportoweFakty: Serce mocniej zabiło w sobotnim spotkaniu z Zagłębiem Lubin?

Damian Zbozień: Nie. Podkreślałem już wcześniej, że podejdę do tego meczu tak samo, jak do innych spotkań. Zależało mi na trzech punktach. Tylko na tym się koncentrowałem. Dużo osób mnie pytało, czy chciałem coś udowodnić trenerowi Stokowcowi. Co ja mu mogę pokazać w jednym meczu? Swoją przydatność i umiejętności mogę potwierdzić całym sezonem.

Jest niedosyt po remisie z Zagłębiem Lubin?

- Zdecydowanie, szczególnie po drugiej połowie, w której pokazaliśmy się z dobrej strony. Mieliśmy swoje sytuacje, ale zabrakło wykończenia. Uważam, że mogliśmy pokusić się o zwycięstwo, ale punkt trzeba szanować, bo Zagłębie Lubin to naprawdę dobry rywal.

W drugiej połowie pokazaliście, że z Arką na poziomie Lotto Ekstraklasy trzeba się liczyć.

- Nakręciliśmy się w szatni w trakcie przerwy. Wiedzieliśmy, że pierwsza połowa nie była najlepsza w naszym wykonaniu. Byliśmy trochę wystraszeni, apatyczni. Chcieliśmy się zrehabilitować i udowodnić, że stać nas na grę na wyższym poziomie. Szybko strzeliliśmy bramkę i to nas uskrzydliło.

Widać, że z każdym meczem coraz lepiej i pewniej czuje się w Arce Gdynia.

- Cieszę się, że tak to wygląda z boku, ale ja nie powiedziałem ostatniego słowa. Chcę grać jeszcze lepiej. Stać mnie na to. Uważam, że mogę dać Arce jeszcze więcej jakości z przodu. Lubię podłączać się do akcji ofensywnych. Na razie koledzy jeszcze mnie nie dostrzegają. Są przyzwyczajeni do ataków lewą stroną, mimo że często jestem wolny. Myślę, że na treningach będziemy nad tym pracować.

ZOBACZ WIDEO Kadra głodna sukcesu przed meczem z Kazachstanem (źródło TVP)

Z Marcusem na prawej stronie coraz lepiej się pan rozumie?

- Tak. Zaczynam dostrzegać pewne prawidłowości w jego grze. Wiem czego się po nim mogę spodziewać. Myślę, że z każdym meczem będzie coraz lepiej.

Wracając jeszcze do pana gry w Zagłębiu Lubin. Czy miał już pan okazję zobaczyć film dokumentalny "Pocałunek śmierci"? Miał pan w nim swoją rolę.

- Tak, widziałem. Gdzieś się tam przewinąłem. Śmiałem się, że nieco wycięto moją twarz w trakcie tego filmu, bo ja na co dzień lubię dużo mówić.

Jak wrażenia?

- Bardzo fajne. To super przygoda, którą człowiek na długo zapamięta. Szkoda, że nie miałem możliwości pokazania swoich umiejętności na boisku. Byłem takim turystą na tym statku, jak to nazywał trener Stokowiec. To była moja druga przygoda z europejskimi pucharami w karierze. Mam nadzieję, że jeszcze będę miał okazję wystąpić na międzynarodowej arenie.

Arkadiusz Woźniak mówi o miesiącu miodowym. Faktycznie tak było?

- Oczywiście. Tym bardziej, że mieliśmy okazję zagrać na fajnych stadionach i sprawdzić się na tle silnych rywali. Mecz w Belgradzie na długo zostanie w mojej pamięci. Uważam, że wyeliminowanie Partizana udowodniło, że polska piłka nie powinna mieć kompleksów. Zagłębie pokazało się z bardzo dobrej strony, także pod względem infrastrukturalnym. Nie mamy się czego wstydzić.

W Belgradzie miał pan okazję zamienić parę słów z Miroslavem Radoviciem. Wszystko wskazuje na to, że podobną pogawędkę będzie mógł pan z nim uciąć na polskich boiskach.

- Doszły do mnie informacje, że Miro Radović może wrócić do Legii. Zobaczymy, jak cała sprawa się potoczy. Znam się się z nim z czasów gry w Warszawie. Ja byłem wówczas piłkarzem Młodej Legii, a on błyszczał w pierwszym zespole. Fajnie było spotkać go w Belgradzie.

Rozmawiał w Gdyni
Karol Wasiek

Czy ściągnięcie Damiana Zbozienia to dobry ruch Arki Gdynia?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×