W pierwszym od niemal pół roku meczu towarzyskim reprezentacja Polski U-21 zmierzyła się z rówieśnikami z Węgier. Biało-Czerwoni od pierwszych minut wtorkowego meczu dominowali na boisku, ale byli na bakier ze skutecznością i po strzeleniu bramki na 1:0 nie potrafili podwyższyć wyniku. - Zabrakło nam szczęścia. Mam nadzieję, że w następnych meczach szybciej dołożymy tę drugą bramkę i będziemy kontrolować mecze - ocenia Paweł Dawidowicz.
Polacy zaprezentowali lepszą organizację gry niż Węgrzy, ale nie zaowocowała ona zwycięstwem. Madziarzy mocniej przycisnęli w końcówce i wyrównali w doliczonym czasie gry. - Wydaje mi się, że mieliśmy wszystko pod kontrolą, przeciwnicy nie mieli tak klarownych sytuacji, jak my. Nikt nie lubi przegrywać czy remisować, szczególnie jak bramkę traci się w 90. minucie. Nie jesteśmy zadowoleni z wyniku, a grę jeszcze przeanalizujemy - przyznaje 21-letni piłkarz VfL Bochum, który jest w orbicie zainteresowań Adama Nawałki. Po wtorkowym meczu długo rozmawiał z asystentem selekcjonera - Bogdanem Zającem.
Podopieczni Marcina Dorny po raz trzeci zagrali na Arenie Lublin i jeszcze nie zaznali tutaj goryczy porażki. Właśnie na tym obiekcie Biało-Czerwoni zainaugurują rywalizację w Mistrzostwach Europy U-21 2017. - Ja osobiście bardzo lubię tu grać. To fajny obiekt i kibice są bardzo dobrzy - zauważa Dawidowicz.
ZOBACZ WIDEO: Marcin Żewłakow: na Miliku ciąży zbyt duża presja (źródło TVP)
{"id":"","title":""}