Mistrz Polski zaczął sezon od remisów z Jagiellonią Białystok (1:1) i Śląskiem Wrocław (0:0), by w 3. kolejce po heroicznej walce, przegrywając już 0:2, pokonać Wisłę Płock 3:2. Potem był remis z Piastem Gliwice (0:0), dzięki któremu Legia nadal mogła cieszyć się statusem niepokonanej, ale w 5. kolejce doznała upokarzającej porażki z Górnikiem Łęczna (1:0), a w następnej serii spotkań uległa przed własną publicznością Arce Gdynia (1:3).
Po zapewnieniu sobie awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów promyk nadziei w serca fanów stołecznego klubu wlało wyjazdowe zwycięstwo z Ruchem Chorzów (2:0), ale pokonanie Niebieskich wcale nie przywróciło Legii na właściwe tory - w 8. kolejce Wojskowi ulegli w Niecieczy miejscowemu Bruk-Betowi 1:2.
Po ośmiu rozegranych meczach Legia ma na koncie tylko dziewięć punktów i zajmuje 12. miejsce w tabeli Lotto Ekstraklasy, mając już siedem "oczek" straty do lidera i raptem trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. A w poniedziałek warszawianie mogą spaść nawet na 13. pozycję - stanie się tak, jeśli na zakończenie 8. kolejki Ruch Chorzów ogra Śląsk Wrocław.
Cel w postaci awansu do Ligi Mistrzów został zrealizowany, ale teraz priorytetem dla Legii jest obrona mistrzostwa, a ostatnie wyniki mocno komplikują zadanie ekipie z Łazienkowskiej 3. W stolicy na alarm jeszcze nie biją, ale zdają sobie sprawę z powagi sytuacji.
ZOBACZ WIDEO: Pilarz po Legii: to wielka satysfakcja (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
- Jeśli chodzi o ligę, to nie wygląda to wesoło i wydaje mi się, że to już ostatni dzwonek, by to zmienić. Mecze Ligi Mistrzów to dla nas ekstra bonus - miejsce, w którym możemy zrobić małą niespodziankę. Żyjemy jednak z ligi i punktów nam brakuje. Trzeba się będzie o nie bić do ostatniego meczu. Ekstraklasa jest priorytetem, walczymy o mistrzostwo Polski - mówił w niedzielę w programie "Cafe Futbol" dyrektor sportowy stołecznego klubu, Michał Żewłakow.
Dwa zwycięstwa, trzy remisy i trzy porażki - tak złego startu sezonu Legia nie miała od kampanii 1990/1991. Tamtą edycję mistrzostw Polski Wojskowi zakończyli na 9. miejscu w tabeli, ale pamiętajmy, że dotarli wtedy aż do Półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów - to wynik, jakiego do dziś nie powtórzył żaden polski zespół.
Z kolei by znaleźć jeszcze gorszy w wykonaniu Legii początek rozgrywek, trzeba się cofnąć aż do sezonu 1974/1975. 42 lata temu po ośmiu kolejkach Legia miała na koncie dwa zwycięstwa, dwa remisy i cztery porażki, a sezon zakończyła na 6. pozycji.
Po ośmiu kolejkach bieżącej kampanii Legia ma siedem punktów straty do prowadzącej Jagiellonii Białystok. To dużo, ale odkąd za zwycięstwo w polskiej lidze przyznaje się trzy punkty, czyli od sezonu 1995/1996, na tym etapie rozgrywek legioniści mieli już większe straty: w edycji 2010/2011 wynosiła ona 10 punktów, a w kampanii 2000/2001 - dziewięć "oczek".
Rok temu o tej porze Legia miała na koncie trzy punkty więcej, ale jej strata do lidera wynosiła sześć "oczek". Natomiast gdy 6 października, czyli po 11. kolejce, Henninga Berga zastąpił Stanisław Czerczesow, Wojskowi mieli aż 10 punktów straty do Piasta Gliwce, by już po 13 meczach pod wodzą Rosjanina wskoczyć na fotel lidera.