Pierwsza połowa w wykonaniu łęcznian przeciwko Piastowi Gliwice była fatalna. Już po dwudziestu pięciu minutach goście przegrywali 0:3. - Jak leżałem na boisku po jednym ze starć, to zapytałem pana Tomka Musiała czy może już skończyć pierwszą połowę, bo to wyglądało trochę bez sensu. Co stały fragment dla Piasta, to strata przez nas bramki. Nas nie było... Żadnego krycia, żadnej odpowiedzialności, mimo że mieliśmy to rozpisane. Bóg wie gdzie my byliśmy, gdy gospodarze strzelali gole, bo powinniśmy stać przynajmniej koło nich. Nas nie było. Przed przerwą udało się jednak trafić do siatki i to dało nam troszkę wiary, że nie wszystko stracone. Z takim nastawieniem wyszliśmy na drugą połowę - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty.pl Maciej Szmatiuk, obrońca Górnika Łęczna.
Po zmianie stron podopieczni Andrzeja Rybarskiego zagrali jednak zupełnie inaczej. - Drugą połowę udało nam się zdominować. Może Piast wyszedł z nastawieniem, żeby bronić tego, co ma, ale jak widać nam to przypasowało. Nie stwarzaliśmy może jakichś super sytuacji, ale dochodziliśmy do nich i cały czas się coś działo. W końcu trafiliśmy na 3:2, ale tu chyba już trochę pomogło nam szczęście i wiara, bo gol padł w samej końcówce, a potem już wszystko rzuciliśmy do przodu i rzutem na taśmę skończyło się remisem - skomentował były zawodnik... Piasta.
Gliwiczanie już witali się z gąską, aż nagle dostali dwa nokautujące ciosy. - Przy 3:1 może i Piast był pewny, ale nikt mi nie powie, że przy 3:2 się to nie zmieniło. Było jeszcze kilka minut i w szeregi rywala musiała wedrzeć się nerwowość, którą wykorzystaliśmy. Plan gospodarzy się nie powiódł, ale dla nas to dobrze. Z drugiej strony osiągnęliśmy ten remis trochę psim swędem, bo nie zawsze ma się takiego farta, żeby strzelić dwie bramki w takim odstępie czasu - zakończył Szmatiuk.
ZOBACZ WIDEO: Nowa murawa, nowe reklamy... Legia zmienia się na Ligę Mistrzów (źródło TVP)
{"id":"","title":""}