Zawodnik gliwiczan strzelił swoją pierwszą bramkę dla niebiesko-czerwonych, ale powodów do zadowolenia nie ma. - W zaistniałej sytuacji ta bramka w ogóle mnie nie cieszy. Liczyły się tylko trzy punkty i od początku wszystko poszło po naszej myśli. Jednak jak widać prowadząc 3:0 da się stracić kontrolę nad meczem i go nie wygrać - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty.pl Marcin Pietrowski, pomocnik Piasta Gliwice.
Co stało się zatem z Piastem w drugiej odsłonie sobotniego pojedynku? - W drugiej połowie za bardzo się cofnęliśmy, bo wydaje mi się, że pierwsza odsłona była dobra w naszym wykonaniu. Doszła do tego jeszcze ta nieszczęsna osiemdziesiąta minuta, kiedy straciliśmy zawodnika. Nie dość, że byliśmy już bardzo cofnięci, to jeszcze nasze morale opadało. Jeśli przejęliśmy już jakąś piłkę, to tylko kopaliśmy ją do przodu, co tylko napędzało Górnika. Goście mogli dośrodkowywać w nasze pole karne i za każdym razem było groźnie. Nie można było tak grać i to się na nas zemściło. Boli i to bardzo - nie ukrywał "Pietro".
Mimo wszystko są i pozytywy. Zespół z Okrzei w końcu przełamał strzelecką niemoc, a i gra momentami nawiązywała do tej z poprzedniego sezonu. - Nasza gra wyglądała chyba lepiej niż w poprzednich meczach, dzięki czemu stwarzaliśmy sobie dużo więcej sytuacji. Trzeba jednak wyciągnąć wnioski z drugiej połowy, bo mając trzy bramki zaliczki powinniśmy na większym spokoju rozgrywać i wybijać rywala z uderzenia. Nasza gra miała być mądrzejsza - przyznał wychowanek Lechii Gdańsk.
Podopieczni Radoslava Latala muszą się szybko pozbierać, bo już w sobotę czeka ich niezwykle istotny pojedynek z Wisłą Kraków. - Trochę będzie nam to siedziało w głowach, ale czasu nie cofniemy. Musimy jak najszybciej skupić się na meczu w Krakowie. Trzeba rozpocząć przygotowania zarówno od strony psychicznej i fizycznej - podsumował Marcin Pietrowski.
ZOBACZ WIDEO: Miroslav Radović: z Borussią nie wywiesimy białej flagi (źródło TVP)
{"id":"","title":""}