Legia - Borussia. Jacek Stańczyk: Dziennikiem w łeb! (Komentarz)

PAP / Bartłomiej Zborowski
PAP / Bartłomiej Zborowski

Lekcja była szybka, konkretna, nauczyciel nie miał litości i tłukł po głowie równo. Borussia Dortmund boleśnie powitała Legię Warszawa w Lidze Mistrzów.

Ostatnie, co powinniśmy teraz robić, to drwić z mistrzów Polski. Przecież doskonale wiedzieliśmy, że tak będzie. Cuda w piłce czasem się zdarzają, ale tym razem rzeczywistość błędów nie wybaczyła. Borussia jak surowy belfer w starym stylu stała nad uczniem i za pomyłki waliła dziennikiem w łeb. Aż nabiła guza.

Nic to jednak. Tak miało być. Trzynasta drużyna Ekstraklasy nie miała prawa wygrać z maszyną Thomasa Tuchela. Uczniak nie będzie mądrzejszy od profesora. Różnicę kilku klas było widać od samego początku. Ani to dziwne, ani straszne. Wszyscy mieliśmy świadomość, że zderzenie z innym piłkarskim światem może boleć. I bolało.

Jednak bez drwin, prześmiewczego tonu. Nie takim drużynom jak Legia Borussia sprawiała łomot. Każdy z piłkarzy w białych koszulkach, którzy w środę zagrali na Łazienkowskiej, ma teraz pogląd na to, jak trzeba grać, nad czym trzeba pracować, co można robić lepiej lub gorzej. I ile mu jeszcze brakuje.

Cieszmy się, że taki nauczyciel przyjechał do nas, a uczniom jeszcze za to zapłacą grube miliony.

Lekcja pierwsza za nami. Trzeba zapisać w notesie, nauczyć się i spróbować powtarzać. Może oceny w tym dzienniku, który obijał legijne głowy, wkrótce będą już lepsze.

Jacek Stańczyk

ZOBACZ WIDEO: Nikolić: ten wynik jest trochę za wysoki

Źródło artykułu: