- To nawet nie był horror, ale mega horror - podsumował spotkanie trener gospodarzy, Mirosław Dymek. Jego słowa w pełni odzwierciedlają dramaturgię, jaka towarzyszyła meczowi pomiędzy MKS-em Kluczbork i Olimpią Grudziądz. Pierwsza połowa zakończyła się triumfem kluczborczan 2:1, a w drugiej części gry gospodarze długo utrzymywali korzystny rezultat.
To zmieniło się w 88. minucie, kiedy to Marcin Kaczmarek zdobył swojego drugiego gola w tym meczu i doprowadził do remisu. W czwartej minucie doliczonego czasu rzut karny za faul Jakuba Wrąbla na Rafale Niziołku mieli gospodarze, ale Kamil Nitkiewicz nie wykorzystał jedenastki. Przy dobitce Michała Szewczyka bramkarz Olimpii nie miał już najmniejszych szans. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.
- Graliśmy do ostatniego gwizdka sędziego, z wiarą w to, że przełamiemy tą złą passę i bardzo cieszymy się z tego, że się nam to udało i to w takich okolicznościach. Smuci mnie fakt, że niektóre osoby będące na stadionie zwątpiły i wychodziły z niego przy stanie 2:2, wyrażając swoje "opinie" na mój temat i mojego zespołu - powiedział szkoleniowiec MKS-u, cytowany przez oficjalną stronę klubu.
Waleczność była cechą, która poprowadziła MKS do pierwszej w tym sezonie wygranej. Bilans kluczborczan uzupełnia pięć remisów oraz trzy porażki. - Duże słowa uznania dla mojej drużyny. Stracić bramkę w 88. minucie i jeszcze się podnieść, i to po dobitce. Wiara zwyciężyła, Michał zachował się świetnie. Mamy w końcu pełną pulę i możemy się cieszyć - stwierdził Dymek.
Po wygranej MKS Kluczbork awansował na piętnastą pozycję w ligowej tabeli. Zespół z Opolszczyzny ma w swoim dorobku 8 punktów, tyle samo co szesnasta Olimpia.
ZOBACZ WIDEO: Dobry mecz Linettego, Milan lepszy od Sampdorii - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]