W pierwszych ośmiu meczach sezonu Biała Gwiazda straciła aż 19 bramek i to najgorszy wynik w Lotto Ekstraklasie, ale w dwóch ostatnich kolejkach Michał Miśkiewicz ani razu nie musiał sięgać po piłkę do siatki. Wisła nie straciła gola w dwóch kolejnych meczach ligowych po raz pierwszy od września 2015 roku, gdy udało jej się zachować czyste konto w spotkaniach 9. i 10. kolejki poprzedniego sezonu z Podbeskidziem Bielsko-Biała (6:0) i Koroną Kielce (0:0).
W meczu z Piastem Miśkiewicz nie miał wiele pracy, ale już w pojedynku z Legią kilka razy musiał stanąć na wysokości zadania. Choć Wisła zdominowała mistrzów Polski, to legioniści potrafili groźnie zaatakować i zmusić Miśkiewicza do wysiłku. Golkiper Białej Gwiazdy nie dał się jednak zaskoczyć i został jednym z bohaterów spotkania.
- Nie przesadzajmy. Bohaterem jest cała drużyna i aż żal patrzeć na to, że nie wygraliśmy tego meczu. Musimy szanować jednak ten jeden punkt, bo po tych siedmiu porażkach. Aczkolwiek jest lekki niedosyt - komentuje Miśkiewicz.
Najważniejszą interwencję bramkarz Wisły wykonał w samej końcówce meczu, broniąc "główkę" Michaiła Aleksandrowa.
ZOBACZ WIDEO: Jacek Magiera: Nie patrzę w lusterko wsteczne, liczy się przyszłość (Źródło: TVP S.A.)
{"id":"","title":""}
- Ciężko ocenić, która z tych sytuacji była najtrudniejsza. Aleksandrow strzelał z bliska i miał dużo miejsca, ale o dziwo trafił mniej więcej tam, gdzie stałem. I całe szczęście, bo gdyby uderzył gdzie indziej, to byłoby kiepsko. Cieszy przede wszystkim to "zero z tyłu", bo traciliśmy za dużo bramek i teraz możemy trochę odsapnąć - mówi bramkarz Wisły.
Choć Wisła przerwała czarną serię porażek (7) i w dwóch ostatnich meczach zdobyła cztery punkty, nadal okupuje ostatnie miejsce w tabeli.
- Dostaliśmy ostatnio wielkie wsparcie od kibiców, bo po przegranych meczach nie usłyszeliśmy od nich złego słowa. Musimy odwdzięczyć się im dobrymi wynikami. Jestem dobrej myśli, bo w meczach z Piastem i Wisłą nasza gra zaczęła hulać - kończy Miśkiewicz.