Co słychać w Championship? Zabawa dla niegrzecznych chłopców

Rada dla piłkarzy - jeśli już musicie grać na zapleczu ekstraklasy, jedźcie do Anglii. Kluby Championship dysponują największą gotówką. Latem na transfery wydały 247 milionów euro, czyli 80 procent więcej niż przed rokiem!

W tym artykule dowiesz się o:

Dość powiedzieć, że kluby z zaplecza angielskiej ekstraklasy w ostatnim oknie transferowym na wzmocnienia wydały więcej niż te z Ligue 1 (190 milionów euro). A liga francuska to przecież piąta najsilniejsza ekstraklasa w Europie, mająca przedstawicieli w Lidze Mistrzów, mająca przebogate Paris Saint-Germian. Gdyby nie klub z Paryża i AS Monaco, nie byłoby w ogóle czego porównywać. Pozostałe zaplecza najsilniejszych ekstraklas w Europie konkurencji rzecz jasna też nie wytrzymują. Według "Transfer Review 2016-17" przygotowanego przez Soccerex w sumie nie wydano w nich na transfery 50 milionów euro. Kluby 2. Bundesligi na wzmocnienia przeznaczyły 31 milionów, Segunda Division i Serie B po 7 milionów, z kolei Ligue 2 - milion. Przepaść.

Efekt Premier League

Wielkie wydatki klubów Championship można nazwać efektem Premier League. Z dwóch przyczyn. Po pierwsze dlatego, że szefowie klubów nie boją się inwestycji w zespół, bo przed oczami mają awans do angielskiej ekstraklasy, gdzie kasa płynie najszerszym strumieniem w historii. Po drugie, ponieważ spadkowicze z PL, dzięki tak zwanym parachute payments, dysponują dużą gotówką. Z dziesięciu najdroższych transferów w historii do klubów Championship, sześć miało miejsce tego lata. Ale aż pięciu dokonali spadkowicze, czyli Norwich City, Newcastle United i Aston Villa. Dość powiedzieć, że wymienione trzy kluby na nowych zawodników wydały około 136 milionów euro, ponad połowę wszystkich letnich wydatków na transfery w Championship - samo Newcastle blisko 65 milionów.

- Zachodzi obawa, że kluby z Championship, będą wydawały wszystkie pieniądze, które zarobią, aby walczyć o awans do Premier League. Bogactwo jest tam tak wielkie, że pieniądze będą szły na zawodników, ich pensje i wszystko co potrzebne, żeby na koniec partycypować w zyskach z najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii. A jest przecież wiele innych kierunków, w które mogłyby inwestować, na przykład futbol kobiecy, lub obniżyć ceny koszulek i biletów na mecz, co pomogłoby w integrowaniu się lokalnych społeczności wokół klubów - mówił na łamach "The Guardian" John Williams z uniwersytetu w Leicester.

Inna sprawa, że Sroki dużo również zarobiły, bo trochę ponad 100 milionów. Co ważne, najwyższych transakcji z Newcastle dokonały kluby z Premier League. Zresztą podobnie jest w przypadku Aston Villi oraz Norwich, choć klub z Birmingham jest mocno pod kreską - na nowych zawodników wydał około 58 milionów euro, na sprzedaży zarobił około 19 milionów. To pokazuje, że tak czy inaczej przedstawiciele Championship korzystają z pieniędzy generowanych przez Premier League, tylko po prostu w inny sposób. A co niemniej ważne, kasa zostaje w Anglii, krąży w tamtejszym obiegu, liga rośnie więc w siłę.

ZOBACZ WIDEO: Sporting - Legia. Jakub Czerwiński: Nie wiem skąd ta różnica

Samowolka i gaz

Przekonuje się o tym Aston Villa. Szefowie klubu z Birmingham nie po to wydali taką kasę, żeby nie wrócić do PL. Rzecz jednak w tym, że początek sezonu w wykonaniu zespołu jest słaby. W dziewięciu kolejkach wywalczył tylko dziewięć punktów i choć sezon jest bardzo długi, na razie musi oglądać się za siebie, bo do strefy spadkowej ma niebezpiecznie blisko. Nie po to zatrudniano Roberto Di Matteo na stanowisku menedżera, nie po to klub dokonał najdroższego transferu w historii całej ligi, sprowadzając Rossa McCormacka za 14 milionów euro. Di Matteo na razie nie panuje nad materią i chyba nie tylko na boisku. Po meczu z Ipswich Town Jack Grealish, jeden z bardziej obiecujących zawodników Aston Villi, urządził imprezkę w hotelu, która trwała do późnych godzin nocnych. "Daily Mail" doniosło, że w pokoju znajdować się miały balony napompowane gazem rozweselającym. Uczestnicy balangi twierdzą jednak, że piłkarz gazu nie wdychał, natomiast nie był to pierwszy wyskok 21-letniego Anglika, gdyż w kwietniu również został przyłapany na poprawianiu sobie nastroju gazem rozweselającym.

Z kolei latem 2015 roku ktoś sfotografował go leżącego pijanego i śpiącego… na środku chodnika na Teneryfie. Włoski menedżer za gazowe rozrywki najprawdopodobniej uderzył zawodnika po kieszeni, chodzi o dwutygodniową pensję, która w przypadku Grealisha wynosi 40 tysięcy funtów, i przestrzegł, żeby w przyszłości zwracał uwagę na towarzystwo, w którym się obraca. W sprawę zaangażował się też Stan Collymore, niegdyś piłkarz, który też specjalnie dobrą opinią się nie cieszył. Były napastnik między innymi Aston Villi i Liverpoolu wystosował list do Grealisha, który opublikował w mediach społecznościowych, a kończył się tak: - Dokonaj wyboru i trzymaj się go, otaczaj się tylko przyjaciółmi najlepszymi z najlepszych, którzy już są sprawdzeni. Albo będziesz skończony, gwarantuję.
[nextpage]Pozaboiskowe wyskoki zawodników Championship nikogo nie powinny specjalnie dziwić, bo taki jest urok nie tylko zaplecza Premier League, ale w ogóle angielskiego futbolu. Po prostu w Championship dzieją się różne niecodzienne rzeczy. W czerwcu 2015 roku dziś 20-letni Teddy Bishop z Ipswich Town został ukarany 3 tysiącami funtów grzywny za grę u bukmacherów, Francuz Jeremy Helan z Sheffield Wednesday przed kilkoma dniami postanowił zakończyć karierę w wieku 24 lat, gdyż jest muzułmaninem i teraz zamierza studiować Koran, Isaac Hayden z Newcastle opowiedział, że aby zostać przyjętym przez zespół musiał zaśpiewać przed kolegami piosenkę "How many drinks" w wykonaniu Miguela (do posłuchania na YouTube, z różnych względów cytować jej nie będziemy), a Jack Storer, 18-latek z Birmingham City, tak się uniósł po obejrzeniu czerwonej kartki, że w nerwach kopnął w reklamę przy boisku i doznał kontuzji. Na tym jego pech nie skończył się, bo okno transferowe było otwarte, więc menedżer Gary Rowett musiał poszukać zastępstwa i padło na Lukasa Jutkiewicza (w meczu 8. kolejki z Sheffield Wednesday strzelił pierwszego gola od 28 miesięcy). Storer będzie musiał na nowo przekonać do siebie menedżera. Zresztą, że Championship to zabawa dla niegrzecznych chłopców świadczą nie tylko takie smaczne historie, ale też poważniejsze.

Brutalnej gry momentami nie brakuje, wystarczy przypomnieć tylko atak Luke'a Aylinga z Leeds United na rywala z Cardiff City z 8. kolejki. Komentator stacji Sky Sports nie mógł się nadziwić, że obrońca gości nie wyleciał z boiska, arbiter sięgnął jednak tylko po żółty kartonik. I to nie był odosobniony przypadek, bo takie cięcia wpisują się w krajobraz całej Championship. Wracając natomiast do Rowetta, to miał niedawno inny problem - natury wychowawczej. W pierwszej połowie spotkania 6. kolejki z Fulham Londyn - przy okazji warto zwrócić uwagę na Ryana Sessegnona, piłkarza 16-letniego, najmłodszego strzelca gola w historii Championship, po którego w kolejce stoi chyba cała Premier League - Clayton Donaldson zmarnował rzut karny. W przerwie dostał jasny sygnał od menedżera, żeby drugi raz do jedenastki nie podchodził, jeśli będzie podyktowana. I była, Donaldson piłkę wziął, mimo że z ławki znów dostał informację, że ma nie brać. Zlekceważył jednak menedżera, do siatki trafił.

- Doceniam jego silny charakter, gdyby spudłował w drugim podejściu, tylko on mógłby mu pomóc w szatni. W kolejnym meczu nie zagrał, bo chciałem, żeby inny zawodnik miał możliwość uderzenia z jedenastu metrów - błysnął poczuciem humoru Rowett. - A tak naprawdę nie zagrał, bo chcieliśmy, żeby odpoczął po dalekich podróżach na mecze reprezentacji Jamajki.
Integracja w Huddersfield

Roberto Di Matteo nie jest jedynym menedżerem z dużym nazwiskiem w Championship. Rafa Benitez, który jeszcze rok temu prowadził Real Madryt, nadal pracuje w Newcastle, natomiast do Reading zawitał Jaap Stam. Niegdyś środkowy obrońca, który z Manchesterem United zdobył Puchar Mistrzów w 1998 roku, jest zawodnikiem numer 31 na liście tych, którzy grali u Sir Aleksa Fergusona, a później postanowili spróbować sił w trenerskim fachu. Doświadczenia nie miał żadnego, bo po zakończeniu kariery zwiedzał Europę z rodziną, ewentualnie udzielał się w roli eksperta w mediach. Holender wymyślił sobie, że gra jego zespołu będzie opierała się na posiadaniu piłki, co na poziomie Championship jest rzadkością. Ta zmiana, mozolne budowanie akcji zamiast szybkiego przeniesienia gry długim podaniem pod pole karne rywala, niespecjalnie przypadła do gustu fanom Reading: - Prawdopodobnie będą musieli zaakceptować, że zamierzamy grać właśnie w ten sposób - mówił Stam po meczu z Ipswich Town, wygranym w szczęśliwych okolicznościach, w którym to kibice buczeli na zagrywanie piłki do tyłu przez zawodników Reading. Na razie Holendrowi wiedzie się całkiem przyzwoicie, zespół traci zaledwie trzy punkty do pierwszej lokaty w tabeli: - Od nas awansu nikt jednak nie oczekuje - mówi Stam.

Długo liderem było natomiast Huddersfield Town, od którego też nikt awansu nie oczekuje, bo to zespół walczący długo o utrzymanie w zeszłym sezonie. Czy będzie to odbicie lustrzane historii z Leicester City z poprzednich rozgrywek PL, trudno wyrokować, gdyż Championship jest na zbyt wczesnym etapie. Nie wyniki jednak najbardziej szokują w przypadku drużyny Davida Wagnera, a sposób gry. Huddersfield na boisko wychodzi jak po swoje, w wyjazdowych meczach z teoretycznymi potentatami wywalczyło 4 punkty, pokonując Newcastle i remisując z Aston Villą, co ważne jednak - to zespół Wagnera w tych spotkaniach prowadził grę, miał większe posiadanie piłki. Może to jest przyczyną najlepszego startu do sezonu Huddersfield od 64 lat? A może też doskonała atmosfera, o której wspominał w podcastcie EFL Weekly kapitan zespołu Mark Hudson? W każdym razie wpływ na dobre relacje wewnątrz drużyny miał wyjazd integracyjny do Szwecji zanim ruszył sezon, gdzie przez cztery dni piłkarze mieli wyłączone telefony… Championship to liga niesamowitych kontrastów, gdzie są duże pieniądze, dobra zabawa i niezła gra w piłkę - w końcu tylko tam, jeśli mowa o zapleczu ekstraklasy, zmierzą się w tym sezonie dwaj zdobywcy Pucharu Mistrzów, Nottingham Forest i Aston Villa.

Przemysław Pawlak
Bohater BVB nabawił się kolejnego urazu
Magiera - Hasi 3:0
Wielki jubileusz Fornalika 

Źródło artykułu: