Wrocławianie liderują w klasyfikacji drużyn, które zdobyły najwięcej bramek ze stałych fragmentów gry. Niewiele niżej w tym zestawieniu plasują się podopieczni Marka Motyki - są lepsi między innymi od Polonii Warszawa i Wisły Kraków, a tylko o jedno trafienie ustępują Legii. - Już ta statystyka pokazuje, jak może się rozstrzygnąć to spotkanie. Zarówno my, jak i Śląsk, mamy wysokich zawodników. Byłoby z mojej strony wielkim niedopatrzeniem nie analizować tego, jak stałe fragmenty rozgrywa Śląsk, ale o szczegółach nie będę mówił, żeby nie ułatwiać Ryszardowi Tarasiewiczowi roboty. Na pewno poświęcimy wiele uwagi temu, co wyprawia Sebastian Mila. Zresztą nie tylko kiedy bije rzuty wolne, ale też gdy rozprowadza akcję - mówi szkoleniowiec gości.
Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza mają się więc czego obawiać, ale nie czują strachu przed słynną "szarańczą" Polonii. - Jesienią udało się to zneutralizować, wierzę, że i tym razem będzie podobnie - stwierdził menedżer Śląska.
Prawdziwym asem jeśli chodzi o wykonywanie stałych fragmentów jest we Wrocławiu Sebastian Mila. Popularny "Roger" jeszcze w tym sezonie nie trafił do siatki z rzutu wolnego, ale potrafi świetnie dośrodkować i stworzyć przez to sytuację bramkową. - Te bramki to zasługa nie tylko moja, ale i kolegów. Nabrali zaufania do tego, co robię. Kiedy widzą, że ustawiam piłkę, idą w pole karne jak w dym. Jak widzę minę Piotrka Celebana, albo Krzysia Wołczka, wędrujących pod bramkę, to mam wrażenie, że idą tam kogoś zabić. Ja bym na miejscu obrońców rywali się ich bał - opowiada 27-letni pomocnik.
W rundzie jesiennej usłyszał w Bytomiu pod swoim adresem wiele wyzwisk, ale odpowiedział kibicom gospodarzy w najlepszy sposób: zaliczył asystę dośrodkowując z rzutu rożnego. - Tym razem bluzgów się nie spodziewam, bo nie sądzę, żeby kibice gości zdołali przekrzyczeć naszych. Ale kolejką asystą nie pogardzę. A jeszcze chętniej zainkasowałbym punkty. Jeśli mamy być się o wysokie cele, nie możemy sobie pozwolić na stratę punktów na własnym boisku - kończy lider wrocławian.