Michał Markowski: sędzia okradł nas ze zwycięstwa

PAP / PAP/Adam Warżawa / Radość piłkarzy Chojniczanki
PAP / PAP/Adam Warżawa / Radość piłkarzy Chojniczanki

Kontrowersje sędziowskie są tematem dominującym po meczu 11. kolejki I ligi, w którym Sandecja Nowy Sącz zremisowała 1:1 z Chojniczanką Chojnice. Goście strzelili drugiego gola, ale nie został on uznany przez sędziego.

Tomasz Mikołajczak w 85. minucie wykonywał rzut karny, ale odbił go przed siebie Łukasz Radliński. Napastnik Chojniczanki od razu poszedł za piłką i skutecznie dobił ją. Tutaj mieliśmy kość niezgody. Przyjezdni zaczęli cieszyć się z gola, Sandecja momentalnie rozpoczęła protest, bo jej zdaniem golkiper był faulowany.

Gospodarze impulsywnie protestowali, w okolice boiska przybiegli też ludzie z ławki rezerwowych. Tomasz Wajda po konsultacji z asystentem zmienił decyzję o uznaniu bramki na 2:1. Odgwizdał rzut wolny dla biało-czarnych. Gracze z Chojnic nie mogli się z tym pogodzić, bo ich zdaniem nie było faulu.

- Jest w nas duża sportowa złość, ale też taka ludzka. Sędzia okradł nas z wyniku 2:1 - skomentował Michał Markowski. - Patryk Mikita stał koło arbitra i już po pierwszym strzale Tomasza Mikołajczaka i obronie bramkarza, piłka odbiła się za linią i sędzia główny to sygnalizował, ale po chwili podjął jakieś dziwne decyzje. Był bity, popychany przez zawodników Sandecji i nie dał żadnemu nawet kartki. Podjął bardzo kontrowersyjną decyzję, ale nie moim zadaniem jest go z tego rozliczać - dodał obrońca Chojniczanki.

- Nie wiem jaki tam mógł być faul na bramkarzu Sandecji, skoro nasz zawodnik uderzał piłkę do góry. To normalne, że ma wtedy stopę ułożoną  i wychodzącą do góry. Trafił bramkarza, ale to już ryzyko interweniującego golkipera. Poza tym Tomek uderzył go w momencie, kiedy piłka była już w bramce, po strzale. Trudno - musimy się pogodzić z tą dziwną decyzją sędziego - kontynuował Markowski.

Zamieszanie po rzucie karnym i nieuznanym golu sprawiło, że już do końca meczu na boisku było bardzo nerwowo po obu stronach. Zaraz po gwizdku nie wytrzymał Paweł Zawistowski i zwyzywał arbitra, za co ujrzał czerwony kartonik.

Bardzo możliwe, że nie byłoby tej dramaturgii, gdyby nie pechowy gol dla Sandecji Nowy Sącz z 61. minuty spotkania. - Nasz napastnik chciał nam pomóc w obronie, ale niestety niefortunnie wybił piłkę i trafił w kolegę z drużyny. Takie sytuacje się zdarzają i nie mamy do nikogo pretensji. Jesteśmy na tyle mocnym zespołem, że w następnym meczu odrobimy te punkty stracone w Nowym Sączu - przekonuje Michał Markowski.

Stoper Chojniczanki Chojnice nie był zbytnio pocieszony faktem, że jeden punkt wywalczony na południu Polski pozwolił zespołowi pozostać na drugim miejscu w I lidze. - Nie po remis tu przyjechaliśmy. Za każdym razem gramy o zwycięstwo, które w spotkaniu z Sandecją było w naszym zasięgu - zakończył.

ZOBACZ WIDEO: Lewandowski odpowiada krytykom. Padły mocne słowa

Komentarze (0)