Szymon Mierzyński: Poza wynikami w grze kadry nie cieszy nic (komentarz)

PAP / Bartłomiej Zborowski
PAP / Bartłomiej Zborowski

W eliminacjach MŚ 2018 najlepsze są dla Polaków wyniki. To niby dużo, ale wszystkie inne aspekty muszą budzić niepokój, bo Biało-Czerwoni w niczym nie przypominają zespołu z Euro 2016.

Tracimy bardzo dużo goli, kilku kluczowych piłkarzy jest w przeciętnej dyspozycji, a jakby tego było mało, dopadły nas kontuzje. Adam Nawałka i jego podopieczni nie mają ostatnio łatwego życia, lecz przynajmniej za część z tych problemów sami są odpowiedzialni.

Kłopoty zdrowotne, jakie trapią Biało-Czerwonych, unaoczniły jak krótką mamy ławkę rezerwowych. Łukasz Teodorczyk nie był w stanie wskoczyć na poziom prezentowany przez Arkadiusza Milika, wciąż też strasznie kuleje środek pola. Piotr Zieliński, który stale uchodzi za wielki talent, nie rozegrał jeszcze w kadrze spotkania, po którym zasłużyłby na wielkie pochwały. Inna sprawa, że 22-latkowi trudno będzie się poprawić, jeśli po ostatnim gwizdku sędziego twierdzi, iż tak naprawdę radził sobie całkiem dobrze. Przydałoby się trochę samokrytyki, bo gdyby Robert Lewandowski nie uratował skóry kolegom, czulibyśmy teraz niesamowity niesmak.

Trochę pomijany w reprezentacji jest Karol Linetty. Pomocnik Sampdorii Genua gra na co dzień regularnie, prezentuje bardzo solidną formę i ciekawe jak wyglądałaby środkowa strefa, gdyby Adam Nawałka ustawił go np. obok Grzegorza Krychowiaka.

Kwestie taktyczne i personalne to tylko jeden z aspektów. Drugim jest podejście do meczów. W trakcie Euro 2016 Polacy stracili zaledwie dwa gole, w defensywie byli niesamowicie zdyscyplinowani i rywale mieli naprawdę twardy orzech do zgryzienia. Teraz z tego monolitu nie zostało nic. Kazachowie i Duńczycy wbili nam po dwie bramki, zaś Ormianie jedną. W żadnym z meczów nie byliśmy narażeni na zabójcze kontry, bo błędy pojawiały się przy korzystnych wynikach i w momentach, w których to my powinniśmy odczuwać komfort.

ZOBACZ WIDEO: Tomaszewski: Nawałka zaczął "filozofować" ze składem i... (źródło: TVP)

Mamy łatwą grupę i jesteśmy faworytem do awansu, ale nasi piłkarze traktują to chyba zbyt dosłownie. W starciu z Armenią momentami grali na stojąco - tak jakby byli pewni, że zdemolują przeciwnika, a otwarcie worka z bramkami to tylko kwestia czasu. Usprawiedliwienia nie ma absolutnie żadnego, zwłaszcza że Ormianie przez godzinę musieli sobie radzić w dziesiątkę. W takich okolicznościach Biało-Czerwoni nie mieli prawa zaprezentować formy, którą można określić jako żenującą. Trzeba się tylko cieszyć, że mamy Roberta Lewandowskiego. Żaden z grupowych przeciwników tak klasowym piłkarzem nie dysponuje i właśnie dlatego dziś to my możemy się cieszyć siedmioma punktami po trzech kolejkach.

Jednak nawet "Lewy" by nie pomógł, gdyby w doliczonym czasie Aras Ozbiliz wykorzystał piłkę meczową. Nasi kadrowicze powinni to dobrze zapamiętać, bo łatwiejszych spotkań niż to wtorkowe nie będzie, za to trudniejsze owszem. Szczęście też nie będzie nam dopisywać bez końca.

Szymon Mierzyński

Źródło artykułu: