Bośniak zaczął sezon, lecz później stracił miejsce w składzie i do gry wszedł były golkiper Ruchu Chorzów. - Czy z dwoma tak wyrównanymi zawodnikami pracuje się trudniej? Uważam, że nie. Życzyłbym takiego komfortu każdemu klubowi. Oczywiście jest kilka spraw, których cały czas trzeba pilnować. Zarówno Jasmin, jak i Matus muszą utrzymywać wysoką dyspozycję - także pod względem motywacyjnym. Są momenty, w których trzeba trochę zróżnicować oddziaływanie na każdego z nich. Ten, który w danym okresie występuje regularnie, ma to czego oczekiwał i czuje się szczęśliwy. Drugi z bramkarzy natomiast musi mieć poczucie, że wciąż jest potrzebny zespołowi i wcale nie jako dodatek, a jego integralna część - stwierdził Andrzej Dawidziuk.
Trener, który odpowiada w Kolejorzu za szkolenie golkiperów, podkreślił, że na tej pozycji kilka aspektów jest specyficznych. - Wiadomo, że tu są ograniczone możliwości rozgrywania meczów czy dokonywania roszad w trakcie gry. W pewnych momentach niektórzy bramkarze muszą zaakceptować, że nie grają. Właśnie na tym polu pojawia się dodatkowa praca, by te decyzje były przekazywane jasno i czytelnie. Burić i Putnocky nie mają z tym żadnego problemu, akceptują sytuację, choć oczywiście może się pojawić irytacja u tego, który nie występuje. Jednak można w wyniku takiej irytacji stracić kontrolę, albo np. dalej ciężko pracować, by być jeszcze bardziej gotowym na chwilę, w której wróci się do składu. W Lechu żadnej demotywacji nie ma, staramy się też, by zarówno Jasmin, jak i Matus czuli się traktowani uczciwie.
Obaj zawodnicy mieli już okazję występować w obecnym sezonie, ale w pewnym momencie nastąpiła zmiana. - Przed ligowym spotkaniem z Cracovią zastanawialiśmy się gdzie jeszcze można poszukać rezerw. Uznaliśmy, że to będzie właściwa chwila, by Jasmin odpoczął. On doskonale wiedział, że nikt nie ma do niego pretensji. Usiadł na ławkę w przeświadczeniu, że wykonywał swoją pracę dobrze, a droga do podstawowej jedenastki wciąż jest dla niego otwarta. Zdążył już zresztą wrócić, bo Putnocky miał problemy zdrowotne i właśnie wtedy to o czym mówię znalazło potwierdzenie w rzeczywistości. Chodzi o mecz z Lechią Gdańsk. Wiedzieliśmy, że możemy bez obaw dokonać zmiany, bo Burić jest gotowy - dodał Dawidziuk.
Bramkarze Kolejorza na treningach bardzo dużo uwagi muszą poświęcać grze nogami. Putnocky powiedział nawet, że częściej odbija piłkę nogą niż ręką. - To dla niego zmiana w porównaniu do tego, z czym spotkał się w Ruchu. Ten zespół często był zmuszany do gry w defensywie. U nas jest inaczej. Np. w spotkaniu z Górnikiem Łęczna Matus po raz pierwszy ręką zagrał ok. 20. minuty. Wcześniej miał piętnaście kontaktów z piłką, ale to były kontakty w rozegraniu czy utrzymaniu piłki. Przeciwko naszej drużynie rywale nie stosują wysokiego pressingu i siłą rzeczy bramkarz musi się właściwie ustawiać. Ważne jest skracanie gry, które często wiąże się z opuszczeniem pola karnego. Wiadomo, że tam już rękami grać nie wolno - wyjaśnił Dawidziuk.
ZOBACZ WIDEO Łukasz Teodorczyk: zasłużyłem na swoją szansę w reprezentacji Polski