Lech Poznań z najbardziej zaciętą rywalizacją wśród bramkarzy. "To wymaga umiejętnej pracy"
Jasmin Burić i Matus Putnocky mają zbliżone umiejętności, ale grać może tylko jeden. W Lechu nie ma jednak żadnych napięć między bramkarzami, a trener Andrzej Dawidziuk podkreśla, że obaj reagują właściwie.
Trener, który odpowiada w Kolejorzu za szkolenie golkiperów, podkreślił, że na tej pozycji kilka aspektów jest specyficznych. - Wiadomo, że tu są ograniczone możliwości rozgrywania meczów czy dokonywania roszad w trakcie gry. W pewnych momentach niektórzy bramkarze muszą zaakceptować, że nie grają. Właśnie na tym polu pojawia się dodatkowa praca, by te decyzje były przekazywane jasno i czytelnie. Burić i Putnocky nie mają z tym żadnego problemu, akceptują sytuację, choć oczywiście może się pojawić irytacja u tego, który nie występuje. Jednak można w wyniku takiej irytacji stracić kontrolę, albo np. dalej ciężko pracować, by być jeszcze bardziej gotowym na chwilę, w której wróci się do składu. W Lechu żadnej demotywacji nie ma, staramy się też, by zarówno Jasmin, jak i Matus czuli się traktowani uczciwie.
Bramkarze Kolejorza na treningach bardzo dużo uwagi muszą poświęcać grze nogami. Putnocky powiedział nawet, że częściej odbija piłkę nogą niż ręką. - To dla niego zmiana w porównaniu do tego, z czym spotkał się w Ruchu. Ten zespół często był zmuszany do gry w defensywie. U nas jest inaczej. Np. w spotkaniu z Górnikiem Łęczna Matus po raz pierwszy ręką zagrał ok. 20. minuty. Wcześniej miał piętnaście kontaktów z piłką, ale to były kontakty w rozegraniu czy utrzymaniu piłki. Przeciwko naszej drużynie rywale nie stosują wysokiego pressingu i siłą rzeczy bramkarz musi się właściwie ustawiać. Ważne jest skracanie gry, które często wiąże się z opuszczeniem pola karnego. Wiadomo, że tam już rękami grać nie wolno - wyjaśnił Dawidziuk.
ZOBACZ WIDEO Łukasz Teodorczyk: zasłużyłem na swoją szansę w reprezentacji Polski