Czyste sumienie Tomasza Wilmana. "Pracowałem najlepiej jak umiałem"

PAP / Piotr Polak
PAP / Piotr Polak

- Pracowałem ciężko i jestem przekonany, że wykonaliśmy kawał dobrej pracy - powiedział przed wtorkowym spotkaniem z prezesem Markiem Paprockim odsunięty od pracy z zespołem Korony Tomasz Wilman.

Powierzenie funkcji pierwszego trenera człowiekowi całkowicie wychowanemu przez jeden klub, było niespotykanym w polskiej lidze ruchem działaczy. Po trzynastu meczach okazało się jednak, że decyzja ta nie była trafiona. - Nie rozmyślam na temat przyszłości, na którą nie mam wpływu. Mam wpływ tylko na mecz. Skończyło się porażką i prezes miał prawo podjąć taką decyzję. Nie żyłem tym czy tak będzie, czy nie. Pracowałem najlepiej jak umiałem. Wiem co było dobre i jakie błędy zostały popełnione - stwierdził Tomasz Wilman.

Wpływ na taką a nie inną decyzję władz klubu miała piąta porażka z rzędu. - Ta trzynastka okazała się jednak mocno pechowa. Szukam powodów dlatego tak się stało. Na początku sezonu były trudniejsze momenty a wyglądało to lepiej, potem gdzieś to się zacięło. Straciliśmy wiarę, do tego kilku zawodników zawiodło, wszyscy muszę spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie czy wszystko było dobrze.

- Wiemy w jakiej sytuacji jest zespół, w tym m.in. kadrowej. Wiem, że chłopcy potrafią, tylko trzeba do nich dotrzeć. Może komuś się uda lepiej i szybciej to zrobić - powiedział.

Były już szkoleniowiec złocisto-krwistych został zaczepiony przez dziennikarzy tuż przed wizytą w gabinecie prezesa Marka Paprockiego. Na pytanie o najbliższą przyszłość, i ewentualnie pozostanie w Koronie już w innej roli, ciężko było mu odpowiedzieć. - Nie mam zielonego pojęcia. Nie rozmawiałem o tym z prezesem. Mamy się spotkać i ten temat pewnie też zostanie poruszony - przyznał. - Nie jest to łatwy moment, bo jestem związany z tym miastem. Gdybym był przyjezdnym, to mógłbym przejść obojętnie i wrócić do swojego życia - dodał.

ZOBACZ WIDEO Dawid Sołdecki: Znowu po stałych fragmentach tracimy gole (Źródło: TVP S.A.)

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: