Czytaj w "PN": wybory jakich jeszcze nie było

Bieżący tydzień zwieńczą wybory prezesa w PZPN. Nietypowe, w których niewiele zabrakło, aby opozycja – co prawda niejednorodna, ale całkiem liczna – nie wystawiła własnego kandydata.

 Redakcja
Redakcja
Józef Wojciechowski Newspix / Piotr Kucza / Na zdjęciu: Józef Wojciechowski


Ostatecznie udało się zarejestrować Józefa Wojciechowskiego, ale w momencie potwierdzenia startu biznesmena oryginalne okoliczności wcale jednak nie wygasły. O wszystkim jednak, a zwłaszcza o związkowej ordynacji, po kolei.

Pretendentów w wyborach na prezesa PZPN mogłoby - w teorii - zarejestrować się nawet 10, ponieważ każdy z uprawnionych 50 podmiotów (16 okręgów, 16 klubów ekstraklasy, 18 klubów pierwszej ligi) ma prawo na etapie rozdawania poparć wesprzeć aż trzech chętnych na stanowisko prezesa, co daje globalną liczbę 150 rekomendacji w puli. W praktyce jednak trudno było w tym roku znaleźć kontrkandydata dla Zbigniewa Bońka, ponieważ regionalni baronowie - spośród których wyłamał się tylko wybrany 25 czerwca w Opolu Tomasz Garbowski - postanowili zewrzeć szyki wokół obecnego prezesa związku.

Fortel na dobranoc

Dlatego, powodowani obawą, że mogą zdarzyć się wyborcze cuda, członkowie sztabu wyborczego Józefa Wojciechowskiego zebrane rekomendacje zawieźli do siedziby związku – jak się okazało – dokładnie o 23.30. W obecności notariusza złożyli 16 poparć, również to z Górnika Zabrze, które zostało wycofane przed północą, ale przez osobę nieuwzględnioną w KRS, czyli najprawdopodobniej nieuprawnioną do takiego kroku. Gdyby jednak nagła i dziwna wolta członka rady nadzorczej KSG spowodowała, że JW utraciłby wymaganą liczbę 15 wskazań, prawnicy z obu stron mieliby spore pole do popisu.

Prawda jest zresztą taka, że zaskakujące manewry wokół rekomendacji nie skończyły się wraz z ich złożeniem. Następnego dnia od rana - po niewybrednych publikacjach stronników obecnej związkowej administracji, że każdy, kto udzielił poparcia Wojciechowskiemu znalazł się na liście hańby - serial wycofywania rekomendacji (tyle że już niewątpliwie nieważnego) trwał w najlepsze. Do takiego kroku został zmuszony prezes Śląska Wrocław, presja została też najprawdopodobniej wywarta na szefa Stali Mielec. Tyle że prezes Boniek widzi tę kwestię inaczej. Podczas piątkowego briefingu wyborczego stwierdził, że taka sytuacja miała miejsce ponieważ ludzie z klubów - co prawda uprawnieni do udzielania poparć – działali na własną rękę. To znaczy bez porozumienia z zarządami spółek bądź stowarzyszeń, na czele których stoją.

ZOBACZ WIDEO Adam Frączczak: Po zwycięstwie z Legią uwierzyliśmy w siebie (Źródło: TVP S.A.)

118 gniewnych ludzi

Ordynacja wyborcza opisana w statucie PZPN jasno wskazuje, że na podstawie badań opinii społecznej i nastrojów w mediach nie sposób wytypować wyników. Kibice i dziennikarze nie będą głosować 28 października, tylko 118 delegatów na zjazd związku. Arytmetyka obowiązująca podczas elekcji jest prosta: 60 głosów podczas zgromadzenia należy do wojewódzkich baronów, rozdzielonych na podstawie liczby klubów zarejestrowanych w poszczególnych regionach (patrz: info na mapie Polski), 32 mają do dyspozycji kluby ekstraklasy (po dwa każdy), 18 kluby pierwszej ligi, 3 stowarzyszenie trenerów, 2 piłka kobieca, 2 futsal i 1 – sędziowie. Łatwo policzyć, że kwalifikowana większość (50 procent + 1 głos) wynosi 60. Prosty wniosek jest zatem taki, że gdyby wszyscy szefowie struktur wojewódzkich mówili wspólnym językiem, byliby w stanie wyłonić prezesa.

(...)

GAdam

Cały tekst w najnowszym numerze "Piłki Nożnej".

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×