Wisła Płock nie dała się w sobotę zdominować. - Nikt się przed nami nie położy. Pierwsza połowa nie wiem czy była słaba w naszym wykonaniu, czy dobra Wisły. Za dużo im pozwoliliśmy. Mogło się skończyć 0:3, bo wychodzili z takimi kontrami, jakie zdarzają się na treningach. Całe szczęście wykorzystali tylko jedną - powiedział Rafał Janicki.
Janicki, podobnie jak cała defensywa Lechii Gdańsk, podczas pierwszych 45 minut miał utrudnione zadanie, gdyż Piotr Nowak postawił na system 3-5-2. - Byliśmy przez cały tydzień przygotowywani na to, że gramy trójką i tak właśnie przystąpiliśmy do tego spotkania. Wisła wykorzystała nasze słabości. To nie jest tak, że bronią tylko obrońcy, ale w takim systemie za defensywę odpowiedzialny jest cały zespół. W przerwie trener odpowiednio zareagował i druga połowa była lepsza - stwierdził obrońca.
- Trener uczulał nas, byśmy grali do boku. My za wszelką chcę chcieliśmy przez środek, bo mamy zawodników potrafiących tam grać. Jak się okazywało, miał rację. Nawet w pierwszej połowie, gdy akcje przeprowadzaliśmy bokami, były z tego sytuacje. W drugiej połowie szarpali Paweł Stolarski i Sławomir Peszko i graliśmy już bokami - stwierdził Rafał Janicki.
W drugiej połowie obrońca zobaczył żółtą kartkę za reakcję po żółtej kartce dla Mario Malocy. Co powiedział sędziemu, że ten tak zareagował? - Właśnie nic! Złapałem się za głowę, ale to jego decyzja. Chyba nawet nie można się łapać za głowy, skoro już za to potrafią karać - zażartował piłkarz Lechii Gdańsk. Obie drużyny zobaczyły w sobotę łącznie dziesięć żółtych kartek. - Już na początku Kuba Wawrzyniak dostał żółtą kartkę, choć nie był to żaden ostry faul. Później już się posypało - zakończył Janicki.
ZOBACZ WIDEO 9 rocznica pierwszego awansu Polski na Euro