Konferencja po meczu z Jagiellonią Białystok pewnie łatwa nie była, bo tłumaczyć się trzeba było z porażki. Nenad Bjelica dał jednak radę, mówił po polsku. Tę praktykę zaczął kilka dni wcześniej w Krakowie, gdy płynną polszczyzną wyjaśniał, dlaczego Lech Poznań rozbił Wisłę. W Białymstoku było tak:
Jego związki z Polską do tej pory opierały się przede wszystkim na grze w piłkę z kilkoma Polakami. W przeszłości występował z Wojciechem Kowalczykiem, Kamilem Kosowskim, Tomaszem Kłosem, Grzegorzem Szamotulskim, Tomaszem Iwanem oraz śp. Adamem Ledwoniem. I w ciemno można zakładać, że znał jedno nasze słowo, którego polscy piłkarze zazwyczaj uczą zagranicznych kolegów. To słowo co prawda ma wiele tłumaczeń, ale na oficjalnych spotkaniach lepiej go nie używać. I tyle.
Nenad Bjelica w trzy miesiące nauczył się języka polskiego. Jego rodzimy jest co prawda do naszego podobny, ale nie ma to znaczenia. Znaczenie ma to, że Chorwatowi się chciało. Wiedział, że jeśli wchodzi do nowego środowiska, to minimum przyzwoitości wymaga, aby poznać choć kilka podstawowych zwrotów. Trener Lecha to minimum znacznie przekroczył.
To samo zrobił jego podopieczny Darko Jevtić. Pamiętam jeden z meczów pucharowych Lecha i spotkanie z piłkarzami w mix-zonie. - Darko, po jakiemu rozmawiamy? Po angielsku, po niemiecku? - dopytywali się dziennikarze. - A może po polsku? - zaskoczył Szwajcar.
ZOBACZ WIDEO Kulisy pracy w "Marce". Reportaż WP SportoweFakty
Jose Maria Bakero, w którego kiedyś właściciele Lecha byli zapatrzeni jak w obraz, po polsku nie mówił nie tylko a lub b, ale nawet kukuryku. Ciągle tylko "partido" i "concentracion". Podobnych przykładów było naprawdę sporo.
Michał Probierz, niedzielny rywal Bjelicy, dwa lata temu konferencję prasową po meczu z Lechią Gdańsk rozpoczął po niemiecku. Trener Jagiellonii Białystok ma niemal wypisane na czole hasło "Teraz Polska". Jest pierwszym bojownikiem na linii frontu walki o szacunek dla polskiej myśli szkoleniowej. Tamto wystąpienie poprzedził krótkim tłumaczeniem, że przecież jest teraz moda na zagranicznych trenerów, więc on chce się dostosować. "Herzlich Willkommen" - powitał wówczas dziennikarzy.
Kiedyś też wręczył Henningowi Bergowi rozmówki polsko-norweskie, żeby ten wiedział, o czym się do niego mówi. Nenadowi Bjelicy też mógłby podrzucić jakąś książkę, może jakąś literaturę piękną, tylko już bez tłumaczenia na chorwacki.
Bjelica przeczyta bez problemu. Wszak on już "nasz".