31-latek jest autorem aż 113 goli dla Bayern Monachium. Przez cztery sezony "Super Mario" należał do największych gwiazd bawarskiego zespołu, ale później jego kariera wyhamowała. Po nieudanym okresie w Fiorentinie oraz nieco lepszej grze w Besiktasie Stambuł postanowił powrócić do ojczyzny i latem zasilił VfL Wolfsburg.
Gomez z pewnością nie spodziewał się, że niedawny jeszcze wicemistrz Niemiec będzie musiał walczyć o utrzymanie. Wilki po sobotniej klęsce zajmują 15. miejsce, a Hamburgera SV wyprzedzają tylko dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu. Występ w Monachium pokazał, że zespół Valeriena Ismaela nieprzypadkowo zajmuje tak niskie miejsce.
Reprezentant Niemiec był w sobotę bezradny - piłkarze z linii pomocy nie dogrywali do niego dokładnych piłek, słabo wyglądała też współpraca z drugim z napastników Borją Mayoralem. "Po marnej pierwszej połowie, w drugiej starał się być aktywny i miał jedną okazję do zdobycia gola, a poza tym wypracował szansę Caligiuriemu" - napisał o grze Gomeza "Sportal".
Sergio Ramos znów uratował Real. Tytoń nie zatrzymał "Królewskich" [ZDJĘCIA ELEVEN]
Snajper Wilków po końcowym gwizdku nie krył frustracji dyspozycją zespołu. - To wszystko jest brutalne i deprymujące. Nie liczyliśmy może tutaj na zwycięstwo, ale nieśmiało myśleliśmy o wywalczeniu punktu, tymczasem w ciągu paru minut padły dwa gole i było po wszystkim. To, jak tracimy bramki, pokazuje, w jakim miejscu obecnie jesteśmy - stwierdził załamany Gomez, cytowany przez "TZ".
Latem napastnik zapowiadał, że w przypadku braku awansu do europejskich pucharach po roku opuści Wolfsburg. Przed półmetkiem sezonu szanse VfL na uplasowanie się w czołowej "siódemce" są iluzoryczne.