Autobusem linii 688 do wielkiego futbolu. Mała ojczyzna Arkadiusza Milika

Tutaj wszystko się zaczęło. Granie w piłkę się zaczęło, przyjaźnie się zaczęły i kariera się zaczęła. Osiedle "N" w Tychach - oto mała ojczyzna Arkadiusza Milika, napastnika SSC Napoli i reprezentacji Polski.

Paweł Kapusta
Paweł Kapusta
Arkadiusz Milik podczas meczu z Portugalią PAP/EPA / OLIVER WEIKEN / Arkadiusz Milik podczas meczu z Portugalią
To w sumie bardzo prosta droga. Z Katowic 15 minut dwupasmówką, odbijasz w prawo, przejeżdżasz kilkaset metrów. Za tobą są już ulice - wszystkie na tę samą literę - Przemysłowa, Paprocańska, Poziomkowa i Piłsudskiego, czyli osiedle "P". Potem jeszcze dwa zakręty w prawo i jesteś na ulicy Nałkowskiej, w sercu osiedla "N". To niemal centrum miasta Tychy. Sporo tu bloków różnej wysokości, parkingi, odrobina zieleni. W okolicy nie jest ani biednie, ani bogato. Patologii nie widać. Jest normalnie.
Arkadiusz Milik, fot. KS ROZWÓJ KATOWICE 1994 Arkadiusz Milik, fot. KS ROZWÓJ KATOWICE 1994
Trzepak stoi, parking zamiast boiska- Wszystko zaczęło się na tej ławce - na stare, przetarte siedzisko, które w tamtych czasach, czyli w 2000 roku stało dziesięć metrów dalej, wskazuje brat piłkarza, Łukasz. Trzeba było ją przenieść, gdy powstawał betonowy parking. - Siedziałem tu ze Sławkiem Mogilanem, rozmawialiśmy o piłce, gdy podszedł do nas sześcioletni Arek. Wiercił nam dziurę w brzuchu, nie dawał spokoju. Ubzdurał sobie, że zapiszemy go na treningi. Pamiętam dobrze tę scenę: Sławek starał się mu tłumaczyć, że nie ma na to szans, bo jest za mały, że nigdzie nie ma drużyny, w której grałyby tak malutkie dzieci. Ale Arek nie rozumiał, uparł się. I dlatego Mogilan obiecał zaprowadzić go do Rozwoju Katowice na trening starszego rocznika.
Ławka na osiedlu Ławka na osiedlu "N" w Tychach, na której wszystko się zaczęło.
Od tamtego momentu okolica wiele się nie zmieniła. Wciąż stoi trzepak, nie ma natomiast piaskownicy, w której mały Milik czekał na sygnał od starszych kolegów, gdy brakowało im zawodników. Bo obok trzepaka i piaskownicy był plac zaadaptowany przez dzieciaki do grania w piłkę. Bramki wyznaczały drzewa, wciąż zresztą rosnące i budzące wspomnienia, za poprzeczkę robiła rozwijana taśma. Nikomu nie przeszkadzało, że plac był strasznie nierówny. Gdy jedna drużyna atakowała, musiała biec pod stromą górkę, druga miała z górki. Za jedną z bramek było z kolei miniboisko do meczów dwóch na dwóch. Gdy ktoś zbyt mocno kopnął piłkę, ta frunęła w stronę pobliskiego bloku - szyby bite były nie raz, między innymi w mieszkaniu pewnego byłego, ligowego piłkarza. Trudno znaleźć moment, w którym nie było w okolicy dzieciaków. W piłę tłukło się non stop. Kilkanaście metrów dalej w prawo, niedaleko trzepaka, teren się załamuje. - W porze zimowej dzieciaki, oczywiście Arek też, zjeżdżały tu na sankach - wspomina brat zawodnika.
Dwa drzewa, które w przeszłości służyły małemu Arkowi Milikowi za słupki. Dalej parking, gdzie wcześniej znajdowało się boisko Dwa drzewa, które w przeszłości służyły małemu Arkowi Milikowi za słupki. Dalej parking, gdzie wcześniej znajdowało się boisko
To pierwsza mała ojczyzna Milika. Zamyka się mniej więcej w prostokącie ulic Dmowskiego, Piłsudskiego, Jana Pawła II i Armii Krajowej. Najwięcej działo się jednak w bezpośredniej okolicy bloku, w którym mieszkał. Na placu, tuż przy wejściu do klatki, na murze namalowana jest farbą bramka do gry w "połówki". Dalej - nierówny plac z bramkami z drzew, jeszcze dalej - szkoła podstawowa z jedynym prostym boiskiem w okolicy. Niestety betonowym. - Przychodziliśmy tutaj z naszym psem, bokserem Lennoksem. Nazwaliśmy go tak na cześć pięściarza, Lennoksa Lewisa. To było miejsce, w którym nie baliśmy się, że zwierzak nam gdzieś ucieknie. Teren był ogrodzony, więc Arek mógł mi strzelać, a pies spokojnie biegał. Pamiętam, że gdy musiałem bronić strzały młodego, okrutnie piekły mnie ręce. Kopyto w lewej nodze miał od zawsze - wspomina brat.
Szkolne boisko, w tle szkoła podstawowa nr 35 w Tychach, w której Milik zaczynał naukę. Szkolne boisko, w tle szkoła podstawowa nr 35 w Tychach, w której Milik zaczynał naukę.
Bramka narysowana na murze niedaleko bloku, w którym mieszkał Arkadiusz Milik. Młodzieniec rozgrywał tu swoje pierwsze, Bramka narysowana na murze niedaleko bloku, w którym mieszkał Arkadiusz Milik. Młodzieniec rozgrywał tu swoje pierwsze, "wielkie" mecze.
Od nauki właśnie w tej szkole podstawowej Milik rozpoczął edukację. Pierwszy raz z plecakiem pomaszerował tam w 2001 roku, jego wychowawczynią została Ewa Habryka. - To był dobry, lubiany w klasie chłopak, który nie miał problemów z nauką. Największe sukcesy odnosił jednak w sporcie, nie tylko w piłce nożnej, ale także w biegach czy rzutach - wspomina nauczycielka. - Od samego początku widać było, że ma wielki talent. Gdy grał z kolegami z klasy, to on był sam, a przeciwko niemu sześciu chłopaków. Przeważnie jako trzecioklasista grywał z szóstoklasistami - dodaje.

Wychowawczyni prowadziła kronikę klasową, w której każde dziecko mogło wpisywać swoje osiągnięcia i sukcesy. Pewnego dnia, już w drugiej klasie, Arek przybiegł do szkoły z wycinkami z gazety lokalnej. Można tam było przeczytać, że został królem strzelców w turnieju dla dzieci. Nastąpiło uroczyste wklejenie tak cennych skrawków. Kronika przetrwała do dzisiaj, znajduje się w domowej biblioteczce nauczycielki.

W szkole podstawowej nr 35 w Tychach o Arkadiuszu Miliku nie zapomnieli. Niedaleko wejścia, z lewej strony, znajduje się gablota poświęcona absolwentom, którzy osiągnęli największe sukcesy. Piłkarz ma w niej honorowe miejsce. Obok jego zdjęć i pamiątek znajduje się osobna część o Mariuszu Czerkawskim. Hokeista uczył się tutaj osiem lat. Milik tylko trochę ponad trzy, po tym czasie rodzina zadecydowała, że lepiej dla młodego będzie przenieść go do szkoły w Katowicach.

Czy Arkadiusz Milik ma potencjał, aby w przyszłości walczyć o miano najlepszego piłkarza na świecie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×