Niebiesko-czerwoni fatalnym wynikiem zakończyli ligowe zmagania na własnym stadionie w tym roku. Wicemistrzowie Polski ulegli Legii Warszawa aż 1:5. - Tego się nie da wytłumaczyć... Trzeba pochylić głowę i okazać skruchę, bo to, że fajnie graliśmy, to wcale nie oznacza, że jest się czym szczycić czy chwalić. Cieszą jakieś tam pozytywy oraz to, że kibice nie mają do nas pretensji o grę i zaangażowanie. My sami wewnętrznie mamy jednak do siebie pretensje, że nie strzelamy bramek i do tego w głupi sposób je tracimy - powiedział Radosław Murawski, kapitan Piasta Gliwice.
Wydawało się, że nawet przy stanie 0:2 gospodarze są w stanie odrobić straty. Na bramkę Arkadiusza Malarza sunęły kolejne ataki, ale mistrzowie Polski zdołali się wybronić, a potem dołożyli jeszcze trzy gole. - Legia nas trochę podpuściła i potem skarciła. My przecież z każdą minutą czuliśmy, że jesteśmy coraz mocniejsi, ale goście nas stonowali i pokazali miejsce w szeregu - nie ukrywał młodzieżowy reprezentant Polski.
Gdy utrzymywał się wynik bezbramkowy, to Jakub Rzeźniczak zagrał ręką we własnym polu karnym, lecz sędzia nie wskazał na "wapno". A dla gliwiczan ten mecz mógłby się wtedy inaczej ułożyć. - My możemy sobie gdybać, ale nie oszukujmy się... To jest Legia Warszawa i sędzia czegoś takiego nie gwizdnie. Oczywiście nie piję tutaj do tego, że wszyscy arbitrzy sędziują pod Legię, ale są sytuacje na boisku, które są bardzo śmieszne. Pomimo wyniku 0:5, jak widzę jakiś faul, to jest to dla mnie śmieszne i pod nosem się uśmiecham, ale do śmiechu mi nie jest. Takie zachowanie wpływa niekorzystnie na całą drużynę i później jest ogromne wkurzenie i buzuje się w środku - zakończył 22-letni pomocnik.
ZOBACZ WIDEO Sonda SPORT.TVP.PL: co piłkarze Legii zapamiętają z Ligi Mistrzów? (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}