Ruschel jest jednym z trzech graczy Chapecoense, którzy przeżyli katastrofę samolotu linii LaMia. Zginęło w niej 71 osób, w tym 19 piłkarzy brazylijskiego klubu.
W wyniku katastrofy zawodnik doznał obrażeń kręgosłupa i ostatnie tygodnie spędził w szpitalu w Medellin. Jego stan zdrowia poprawił się jednak na tyle, że mógł wrócić do Chapeco. W czasie sobotniej konferencji prasowej Ruschel zdradził, że chciałby pojawić się na boisku za około pół roku.
- Nie mam słów na opisanie tego, co czuję. To mieszanka emocji. Wielka radość, że mogę tu być i jednocześnie smutek, ponieważ straciłem wielu przyjaciół. Uhonoruję ich rodziny, które teraz tak cierpią - powiedział Ruschel.
- Zrobię wszystko, by wrócić do gry. Będę cierpliwy. Zrobię co w mojej mocy, żeby dać radość Plinio (prezydentowi Chapecoense Davidowi de Nes Filho), lekarzom i innym. Potrzebuję jeszcze dwóch miesięcy, żeby wzmocnić kręgosłup i kolejnych trzech na odzyskanie masy mięśniowej - wyjaśnił.
ZOBACZ WIDEO Kulisy pracy w "Marce". Reportaż WP SportoweFakty
- Nauczyłem się, że trzeba cieszyć się życiem i robić dobre rzeczy. Chciałbym wrócić do szatni i wnieść tam dla nowych zawodników atmosferę, która była w drużynie przed tym wszystkim, co się wydarzyło - dodał ocalony piłkarz.
Oprócz Ruschela katastrofę przeżyli jeszcze bramkarz Jackson Follmann i obrońca Neto. Finał Copa Sudamericana, na który leciała drużyna z Brazylii, został odwołany, a na wniosek Atletico Nacional de Medellin tytuł zwycięzcy rozgrywek przyznano Chapecoense.