Morderca sześciokrotnie krzyczał: "gol". Oto jedna z najbardziej tajemniczych śmierci w historii piłki

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

Jego bramka samobójcza "kosztowała" narkotykową mafię stratę milionów dolarów. Być może dlatego zginął. "Być może" - bo ta wersja nigdy nie została potwierdzona.

Poniedziałkowe deja vu to cykl portalu WP SportoweFakty. Co poniedziałek znajdziecie w tym miejscu artykuły wspominające najważniejsze wydarzenia z historii sportu. Wydarzenia, które do dzisiaj - mimo upływu lat - nadal owiane są pewną tajemnicą. Dlatego niezmiennie wywołują emocje.

Artykuły są wzbogacone scenkami (wyraźnie oddzielonymi od reszty tekstu, napisanymi tłustym drukiem), które stanowią autorską wizję na tematu tego, co działo się wokół tych wydarzeń.

***

W mieszkaniu panowała cisza. Kilkanaście osób patrzyło w ekran małego telewizora. W tle było słychać muchę, która za wszelką cenę postanowiła przedostać się przez zamknięte okno. Z dokładnością szwajcarskiego zegarka uderzała w szybę, wydawała coraz bardziej irytujące dźwięki.

[b]

- Mamo - 9-letni Franco nie wytrzymał. - Mamusiu, mamuniu...[/b]

- Tak Kochanie? - siostra Andresa Escobara podeszła do synka.

- Boję się - odparł rozdygotany dzieciak.

- Dlaczego? Co się stało? - Laura czule objęła swoją pociechę.

- Zabiją go, zabiją - Franco zaczął płakać.

- Kogo? Synku, kogo?

- Wujka Andresa, zamordują go za to, że strzelił samobója! - krzyk dziecka rozszedł się po kamienicy, po ulicy, po całym centrum Medellin.

***

Mafia "zainwestowała" miliony dolarów

Faustino Asprilla, Freddy Rincon, Carlos Valderrama, Adolfo Valencia, Andres Escobar, Francisco Maturana jako selekcjoner... 23 lata temu te nazwiska znali piłkarscy kibice na całym świecie. Reprezentacja Kolumbii jechała na mundial rozgrywany w USA, jako jeden z głównych faworytów do zdobycia medalu. - Kolumbijczycy mają złote pokolenie - przekonywał Pele. - Ciężko mi to mówić, jako Brazylijczykowi, ale to właśnie Kolumbia wywalczy tytuł mistrzowski.

Podopieczni Maturany mieli za sobą bardzo udane eliminacje. W sześciu meczach stracili zaledwie dwa gole. A zwycięstwo aż 5:0 z Argentyną (na wyjeździe!) odbiło się na całym świecie głośnym echem. - Udało się zgromadzić w jednej ekipie bardzo dobrych piłkarzy - Maturana nie zamierzał studzić emocji. - Wierzę, że mundial w USA będzie dla nas bardzo udany.

W zapowiedziach Pele, Maturany i wielu innych fachowców (Kolumbijczycy byli typowani na "Czarnego Konia" mundialu w znakomitej większości analiz) uwierzyli niestety szefowie narkotykowych karteli działających w Medellin. Niestety, bo postawili spore pieniądze w firmach bukmacherskich. Jak mówią plotki, to były miliony dolarów. Dziesiątki, setki? Tego się już nie dowiemy.

ZOBACZ WIDEO Sensacji nie było. Zobacz skrót meczu Tottenham - Aston Villa [ZDJĘCIA ELEVEN]

W przededniu mistrzostw świata Kolumbia była krajem pogrążonym w wewnętrznym chaosie. W grudniu 1993 roku został zabity Pablo Escobar (nie miał nic wspólnego z Andresem Escobarem - bohaterem niniejszego artykułu), jeden z najbogatszych ludzi świata, który dorobił się fortuny na przemycie narkotyków do USA. Escobar był szefem największej mafii w Kolumbii. De facto to on rządził krajem. Gdyby żył, po mundialu nie doszłoby do tragedii.

"Jeżeli zagrasz, zginiesz. Jak pies!"

A tak, o schedę po jego wpływach walczyło kilka mniejszych karteli narkotykowych. Sytuacja na ulicach Medellin czy Bogoty była bardzo niestabilna. Policja nie potrafiła zaprowadzić porządku. Codziennie ginęli ludzie, niewinni ludzie. - Jak mamy się skupić na skutecznej grze, skoro nasze rodziny nie czują się bezpiecznie w swoich domach? - pytał retorycznie Luis Herrera.

Na domiar złego czołowi piłkarze byli zmęczeni po sezonie 1993/94. Napisał o tym Henry Mance z "FourFourTwo": - Asprilla przyjechał po ciężkim sezonie w Parmie, nie miał sił. Rincon stracił totalnie formę. Valderrama czuł, że jest już za stary. Dwa dni przed rozpoczęciem turnieju Herrera stracił w wypadku samochodowym brata. Atmosfera w kadrze Kolumbii, na kilka dni przed mundialem, była fatalna.

***
- Co? Jak to porwali? Kto? - Maturana wręcz krzyczał do bladego jak ściana Herrery.

[b]

- Ttttreneeeerze - doświadczony obrońca siadł na hotelowym łóżku. - Nnnnie wwwwiem - miał problemy, aby z siebie coś wydusić.[/b]

Maturana podszedł do małej lodówki schowanej w biurku. Wyciągnął butelkę whisky, wypełnił szklankę słomkową cieczą, dorzucił kostkę lodu, podał piłkarzowi.

- Masz, pij.

Po chwili ciszy, Herrera poczuł, że w końcu jest w stanie opanować nerwy. - Trenerze, odebrałem telefon, w moim pokoju. Dzwoniła mama. Powiedziała mi, że rano ktoś porwał mi synka. Po kilku godzinach go wypuścili i wrzucili do wózka kartkę. Napisali, że jak odpadniemy w pierwszej fazie mundialu to go zabiją.

- Kur** mać! - selekcjoner podszedł znów do lodówki. Napełnił drugą szklankę do pełna. Wypił jednym łykiem.

***

Presja na Kolumbijczykach zwielokrotniła się po pierwszym meczu. Przegranym meczu. 1:3 z Rumunią (mecz życia rozegrał bramkarz Bogdan Stelea). Tuż przed drugim pojedynkiem - z USA Gabriel Gomez odebrał telefon. - Jeżeli zagrasz, zginiesz. Jak pies! - zanim zdążył zareagować usłyszał trzask w słuchawce.

NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN.: CO MIAŁ NA MYŚLI ESCOBAR PISZĄC SŁOWA "ŻYCIE SIĘ NIE KOŃCZY", DLACZEGO JEGO DOMNIEMANY MORDERCA WYSZEDŁ ZALEDWIE PO 11 LATACH POBYTU W WIĘZIENIU I ILU KOLUMBIJCZYKÓW PRZYSZŁO NA POGRZEB PIŁKARZA REPREZENTACJI KOLUMBII.

[nextpage]Marutana był przerażony. Wiedział, że piłkarze boją się o swoje życie i nie wynika to z paniki, ale prawdziwej presji ze strony mafii. Zostawił Gomeza na ławce. Wolał nie ryzykować. - Z USA wygrywaliśmy w tamtym okresie z zamkniętymi oczami - mówił po latach. - Mimo trudności wierzyłem, że damy radę.

W 22. minucie Escobar próbował zablokować dośrodkowanie Johna Harkesa. Miał pecha. Piłka odbiła się od jego nogi i wpadła do bramki. Kolumbijski obrońca pokonał... własnego bramkarza.

Jego kamienna twarz nie zdradzała, co działo się w środku. Zdawał sobie sprawę, że w przypadku braku awansu do kolejnej fazy, to na nim skupi się cały gniew kibiców. I mafii. - Wiedziałem, że Andres przeżywa tę sytuację - mówił potem Alexis Garcia. - Krzyknąłem więc do kolegów, aby go asekurowali przez kilka minut, aż dojdzie do siebie.

Sześć strzałów, sześć okrzyków "gol"

Prawdziwy pech Escobara polegał na tym, że Kolumbia przegrała z USA (1:2) i nawet wygrana w ostatnim meczu ze Szwajcarią (2:0) nic nie dała. Mieli walczyć o medal MŚ, wrócili do domu już po pierwszej fazie.

- Życie się nie kończy. Musimy patrzeć w przyszłość. Nieważne, jak będzie ciężko. Musimy stanąć na nogi (...) Chciałbym podziękować kolegom z reprezentacji, to było niesamowite i ważne doświadczenie. Widzimy się już wkrótce. Bo życie nie kończy się dzisiaj - to fragment z felietonu, który Escobar napisał dla dziennika "El Tiempe" po zakończeniu MŚ.

Chciał załagodzić odczucia kibiców. Miał już podpisaną umowę z wielkim AC Milan, nie musiał wracać do kraju. Ale chciał. Z jednej strony czekała tutaj na niego piękna narzeczona (Pamela Cascardo), z drugiej potrzebował spotkania z rodakami. Spotkania, które miało go oczyścić z amerykańskiego dramatu.

***

- Gol, gol, gol, gol, gol, gol! - z obłędem w oczach oddawał kolejne strzały w kierunku leżącego już na ziemi piłkarza.

Sześć strzałów, sześć okrzyków. Miał to zaplanowane od kilku dni. Odkąd dowiedział się, że Escobar wraca do Kolumbii. Jego myśli krążyły tylko wokół jednego zadania: zabić człowieka, przez którego reprezentacja odpadła z mundialu.

- Wskakuj, zaraz tu będzie gorąco! - usłyszał głos kolegów, którzy siedzieli już w pick-upie pamiętającym jeszcze czasy Pele. - Wskakuj!

Jednym susem znalazł się na pace. Samochód z piskiem opon odjechał.

- Dlaczego... - leżący w kałuży krwi Escobar z trudem łapał powietrze.

***

Escobar wrócił do Medellin i został otoczony ochroną rodziny i przyjaciół. Prawie nie wychodził z domu. Jego menedżer ostrzegał go przed wyjściem na ulicę. - Mówiłem mu, aby nacieszył się najbliższymi przez kilka dni, potem zamówił taksówkę, pojechał na lotnisko i stamtąd do Mediolanu - mówił potem w wywiadach.

Piłkarz nie posłuchał. Nie chciał uciekać jak szczur. Chciał spojrzeć społeczeństwu prosto w oczy. Wybrał się więc na dyskotekę. W klubie "El Indio Bar" przekonał się, że kibice nie zapominają. Zaczepiali go, lżyli, żartowali, popychali. To nie był miły wieczór. O trzeciej rano, na parkingu przed klubem, wdał się w szamotaninę z trzema napastnikami. Padło sześć strzałów, morderca sześć razy krzyknął słowo "gol". Dokładnie tyle razy komentator kolumbijskiej telewizji wypowiedział to słowo po samobójczej bramce w meczu z USA.

Wezwana karetka nie pomogła. 45 minut po ostatnim strzale Escobar zmarł. Lekarze byli bezradni. Kto strzelał? Policja szybko zatrzymała braci Pedro i Juana Gallon, właścicieli samochodu, który odjechał z parkingu. To szefowie jednego z większych gangów, który rządził na ulicach Medellin. Mafiosi do morderstwa się nie przyznali. Przyznał się ich ochroniarz - Humberto Castro Munoz. Sędziowie podejrzewali, że został do tego zmuszony. Skazali go na 43 lata więzienia. Po 11 latach wyszedł na wolność za dobre sprawowanie.

Czy to była zemsta braci Gallon za straty milionów dolarów w zakładach bukmacherskich? To najbardziej prawdopodobna teoria. Chociaż nigdy nie została potwierdzona. Być może piłkarz zmarł, bo będący pod wpływem narkotyków gangsterzy po prostu nie wytrzymali ciśnienia i zabili go ze złości. A - takie opinie też się pojawiły - może był winny mafii pieniądze? Odpowiedzi na powyższe pytania pewnie już nigdy nie poznamy.

Pogrzeb Andresa Escobara zgromadził ponad 100 tysięcy Kolumbijczyków.

Marek Bobakowski

Chcesz przeczytać wcześniejsze odcinki Poniedziałkowego deja vu - kliknij TUTAJ >>

Komentarze (0)