"Zapomnijcie o Donaldzie [Trumpie - przyp.red.], Wayne Rooney strzelił 250. gola dla Manchesteru United" - tak wymowny wpis na swoim profilu na Twitterze umieścił Gary Neville, który dołożył cegiełkę do dorobku Anglika, asystując mu przy kilku bramkach.
Już przed sezonem było wiadomo, że Wayne Rooney zostanie najlepszym strzelcem w historii Manchesteru United. Brakowało mu zaledwie pięciu trafień do sir Bobby'ego Chartlona i kiedy w pierwszej kolejce pokonał Artura Boruca, wszyscy zaczęli odliczać mu kolejne gole.
Jednak Rooney nie napalał się. Oddawał rzuty karne, asystował i czasami spudłował w dobrej sytuacji. Mozolnie zbierał kolejne gole. W końcu dogonił sir Bobby'ego Chartlona w pojedynku Pucharu Anglii z Reading strzelając 249. bramkę. Zaczęło się odliczanie, kiedy będzie samodzielnym liderem.
Idealnym momentem byłoby trafienie z Liverpoolem, którego Rooney nie znosi i byłaby to wielka pieczęć na jego rekordzie. Jednak nie dane było mu to uczynić.
ZOBACZ WIDEO Pewne zwycięstwo i błysk Piotra Zielińskiego. SSC Napoli - Pescara, zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]
Zrobił to ze Stoke City, ale w perfekcyjnym momencie: 94. minuta, Manchester przegrywa 0:1. Jego uderzenie z rzutu wolnego zatrzymało się w okienku bramki The Potters. Nie było czasu na celebrowanie, ponieważ Rooney to urodzony zwycięzca. Wciąż była chwila, żeby zdobyć zwycięskiego gola.
Ciśnienie zeszło nie tylko z Rooneya, ale i z Bobby'ego Chartlona, który z całego serca życzył mu 250. bramki. Mimo podeszłego wieku jeździł za Czerwonymi Diabłami i ściskał kciuku za 31-latka. Doczekał się.
Na horyzoncie nie widać piłkarza, który byłby w stanie dogonić Wayne'a Rooneya. Jego rekord przetrwa jeszcze wiele, wiele lat.