To było udane okienko dla... Arkadiusza Milika

PAP/EPA / EPA/ROMAN PILIPEY
PAP/EPA / EPA/ROMAN PILIPEY

Zimowe okienko zatrzasnęło się na cztery spusty w najważniejszych ligach w Europie, co dla Arkadiusza Milika jest bardzo dobrą informacją. Napoli mimo licznych spekulacji nie dokonało spektakularnego transferu do linii ataku.

Co prawda na początku stycznia SSC Napoli ściągnęło Leonardo Pavolettiego z Genoi za 18 milionów euro, ale to inny typ piłkarza niż Arkadiusz Milik.

Włoch ma na karku 28 lat i poprzedni sezon był dla niego najbardziej udany w całej karierze. Strzelił w Serie A 14 bramek, ale w tym nie jest już tak skuteczny. Póki co trzykrotnie skierował futbolówkę do siatki przeciwnika.

Od momentu transferu do Napoli zagrał jedynie 28 minut. We wszystkich czterech ligowych meczach siedział na ławce, a Maurizio Sarri ani myślał sięgać po niego. To jasny sygnał dla Pavolettiego, że będzie musiał sporo się napracować, żeby przekonać do siebie trenera.

- Milik musi się niczego obawiać. Z Pavolettim może grać razem w systemie 4-4-2. Włoch powinien być dobrym uzupełnieniem. Choć nie jestem pewien, że klub musi sprowadzić jeszcze jednego napastnika - mówił zaraz po transferze Pavolettiego dla WP SportoweFakty Domenico Ascione z poświęconego klubowi serwisu calcionapoli1926.eu.

ZOBACZ WIDEO Asysta Zielińskiego pomogła Napoli. Zobacz skrót meczu z US Palermo [ZDJĘCIA ELEVEN]

To woda na młyn dla Milika, ponieważ groźniejszym przeciwnikiem i tak był Manolo Gabbiadini. Włoch już od kilku miesięcy przebąkiwał o odejściu i cały styczeń był "na walizkach". Dopiero kilka godzin przed zamknięciem okienka potwierdzono sprzedaż Gabbiadiniego do Southampton.

W tym momencie z środkowych napastników pozostali tylko Milik oraz Pavoletti. Póki co lukę po Polaku wypełnia Dries Mertens i trzeba przyznać, że robi to wyśmienicie. Belg strzelił bowiem już w całym sezonie 17 bramek i dorzucił 9 asyst. Gdy jednak Milik wróci do pełni zdrowia i formy, to Sarri będzie musiał poszukać miejsce na boisku zarówno dla Polaka, jak i Belga.

Źródło artykułu: