Cała treść oświadczenia nadesłanego do nas przez Ryszarda Wójcika: "Wyjaśnienia mojego wieloletniego Kolegi, a nawet Przyjaciela są dla mnie ewidentnym dowodem, że decyzja podjęta przez niego była inspirowana przez nowo wybrane władze związku. Chyba nigdy wcześniej, żaden Przewodniczący Sędziów w Polsce , publicznie i tak szeroko nie uzasadniał swoich decyzji, w sprawach personalnych. Pominę fakt, że w trakcie rozmowy telefonicznej, podczas której przekazywał mi tę decyzję, wielokrotnie powtarzał , ze on by tej decyzji sam nie podjął. To pozostanie między nami. Wyjaśnienia Zbigniewa Przesmyckiego mają zasugerować, że jego decyzja była realizacją oczekiwań UEFA. Nic bardziej błędnego.
Pismo, na które powołuje się Pan Przewodniczący przesłane było z UEFA na przełomie czerwca i lipca br. Faktem jest, że popełniłem błąd, że w prywatnej rozmowie z dziennikarzem, chyba nie ma takich rozmów, zawarłem parę krytycznych uwag o pracy sędziego. Kontekst rozmowy z nim - późne godziny wieczorne, traktowałem jako konsultacje ze mną jako byłym sędzią, a nie jako wywiad. Chwila słabości i nieuwagi i już rano "życzliwy" wysyła tłumaczenie do UEFA. Naruszyłem w tym zakresie procedury. Jest normalną rzeczą w takiej sytuacji, że naruszający zasady jest czasowo wstrzymywany w obsadzie sędziego - obserwatora. Tak stało się w moim przypadku. Opóźnienia w wysyłaniu Raportów , o których wspomina Pismo, zdarzają się i obserwator UEFA Zbigniew Przesmycki też w tym zakresie nie jest ideałem. Wyjaśniłem w UEFA okoliczności sprawy i przez kilka miesięcy nie byłem wyznaczany na zawody. Z pokorą i zrozumieniem przyjąłem tą decyzję.
W terminie 26/27.10.2017 , a więc po ponad trzech miesiącach, zostałem powołany razem z innym polskim obserwatorem Tomaszem Mikulskim na kolejny Kurs unifikacyjny dla Obserwatorów Sędziów organizowany przez UEFA w Sarajewie. Nie powołuje się na taki kurs obserwatora, którego za parę tygodni nie widzi się na liście obserwatorów. Zbigniew Przesmycki w rozmowie telefonicznej pogratulował mi powołania i cieszył się z mojego powrotu do obsady. Taki kurs przechodzą obserwatorzy raz na dwa lata. Kolejnym dowodem , że UEFA przywróciła mnie do pełnej aktywności, było powołanie mnie na zawody Ligi Europejskiej w Salonikach w terminie 24.11.2016 Olimpiacos – Young Boys.
Wyjaśnienia Zbigniewa Przesmyckiego sugerują jakoby, jego decyzja w mojej sprawie była inspirowana przez UEFA. Powyższe fakty obiektywnie mówią co innego. To jest właśnie dowód na to, że moje twierdzenie o osobistym udziale najwyższych władz Związku w tej decyzji jest trafione. Decyzje o składzie osobowym list obserwatorów są zawsze niezależnymi decyzjami Związków krajowych i UEFA w te listy, nie ingeruj. Jeśli zgłoszony nie spełnia oczekiwań UEFA, to po prostu nie jest wyznaczany na zawody. O tym bardzo dobrze wie Zbigniew Przesmycki. Bardzo mu współczuję w tej sprawie. Ale jest on po prostu pracownikiem Związku i musi realizować politykę Związku, czy mu się to podoba , czy nie. W tej sprawie zadziałała zasada bezwzględnego zwycięzcy: zero litości , nie bierzemy jeńców. Takiego zapamiętałem Zbyszka Bońka z boiska. Szkoda, że nie tylko z boiska.
Gdyby było inaczej to nasza wieloletnia znajomość ze Zbigniewem Przesmyckim dawała mu gwarancję, że gdyby do mnie zadzwonił i powiedział, że chce dokonać tej zmiany na liście obserwatorów UEFA i przedstawił merytoryczne uzasadnienie to pewnie doszlibyśmy do porozumienia. Gdyby taki telefon wykonał Zbigniew Boniek i powiedział : wiesz jesteś w tej grupie ponad ćwierć wieku, dajmy szansę innym, młodszym, to też byśmy coś ustalili. W piłce nożnej jako sędzia i obserwator czuję się osoba spełnioną. Nie jestem przyspawany do stołka i nie walczę o przywileje. Piłka nożna, sędziowanie nauczyło mnie pokory. A jeśli mnie ktoś pyta dlaczego piszę tę wyjaśnienia, to odpowiedź jest prosta: W każdym działaniu niezbędna jest przyzwoitość. W tej sprawie komuś jej zabrakło. I nie byłem to ja.
Dziękuję wszystkim , którzy przez cały okres mojej aktywności w piłce nożnej, tolerowali moją obecność. To jest moja ostania wypowiedź w tej sprawie".