Marcin Ziach: Drużynę Górnika wzmocnił pan w zimowej przerwie i w pierwszych wiosennych meczach był wyróżniającą się postacią jedenastki z Roosevelta. Aklimatyzacja przebiegła rzeczywiście tak szybko?
Robert Szczot: Jeśli pan redaktor tak uważa, to na pewno muszę się z tego cieszyć. Moim zdaniem jednak najważniejsze jest to, że w Górniku stworzył się bardzo fajny zespół i to właśnie owocuje tym, że wiosną te punkty zdobywamy.
Niemniej jednak oczekiwania i ciśnienie wokół drużyny nadal są ogromne.
- Zgadza się. Jeśli zespół zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, a na stadion przychodzi po kilkanaście tysięcy kibiców to musi o czymś świadczyć. Gramy przy fantastycznej publice, także zarząd jest bardzo ambitny, bo zimą zainwestował spore pieniądze we wzmocnienia drużyny i nikt z nas nie wyobraża sobie sytuacji, w której Górnik miałby w przyszłym sezonie grać w pierwszej lidze.
Odpiera pan tego rodzaju sugestie, ale liczby nie kłamią i był pan najkosztowniejszym transferem, wśród tych, jakich zimą dokonał Górnik. Swoją dobrą grą niezwykle szybko spłaca pan jednak zaufanie, jakie w panu pokładali działacze i sztab szkoleniowy.
- Nie grałbym dobrze, gdyby tak nie grała drużyna. Moja współpraca z kolegami z zespołu układa się bardzo dobrze. Graliśmy dotychczas z bardzo silnymi przeciwnikami, będącymi w tabeli zdecydowanie wyżej od nas. Odnośnie ceny, za jaką zostałem sprowadzony do Górnika nie chciałbym polemizować, bo osobiście jej nie znam i nie sugeruję się tym, czy jestem najdroższym zimowym transferem Górnika czy też nie. Cieszę się bardzo, że trafiłem do Górnika pod skrzydła takiego fachowca, jak trener Kasperczak i na pewno staram się za zaufanie jakim mnie tutaj obdarzono odwdzięczyć się swoją dobrą grą.
Sześć punktów zdobytych w czterech kolejkach to scenariusz podobny do tego, jaki nakreślaliście sobie przed startem rundy wiosennej?
- Ciężko powiedzieć. Ja nie kalkulowałem przed startem rundy w ten sposób. Moją domeną jest gra o komplet punktów w każdym spotkaniu, ale jak wiadomo przeciwnicy byli bardzo wymagający i nie zawsze zwycięstwo było celem realnym. Szkoda punktów, jakie straciliśmy w spotkaniu z Arką. Mieliśmy w tym meczu realne szanse na zwycięstwo, ale niestety spotkanie to tak się dla nas ułożyło, że ciągle goniliśmy wynik i nie udało się w końcówce strzelić bramki na wagę zwycięstwa. Mecz z Lechem był przez nas praktycznie wygrany, ale błąd w defensywie, w samej końcówce spotkania pozbawił nas kompletu punktów, który według mnie byłby dla nas w pełni zasłużony. Odnośnie meczu z Legią mogę powiedzieć tylko tyle, że remis do wynik dla nas szczęśliwy. Legia była w tym meczu bardzo groźna, my skupialiśmy się na kontrowaniu rywala i myślę, że punkt wywieziony z Warszawy jest naszym sukcesem.
Pana zdaniem lepiej zdobyć sześć punktów wygrywając jeden mecz i trzy remisując czy odnosząc dwa zwycięstwa i dwie porażki?
- Wydaje mi się, że zdecydowanie lepszą opcją jest ta pierwsza. Myślę, że bardzo dobrym dla nas scenariuszem jest ten, w którym nie doznaliśmy na starcie rundy wiosennej porażki. Kiedy się zdobywa punkty w meczach z Lechem czy Legią, podbudowuje się tym samym wiarę we własne możliwości. To jest w piłce bardzo ważne i powinno to obficie zaprocentować w naszej grze w kolejnych spotkaniach.
Kolejne pytanie musiało w naszej rozmowie wcześniej czy później paść. Co wydarzyło się w 16. minucie piątkowego meczu Górnika z Legią w polu karnym gospodarzy?
- Przyznam, że nie wiem, co się wydarzyło. Próbowałem panu sędziemu w przerwie udowodnić, że byłem podcięty przez obrońcę Legii i powinien podyktować dla nas rzut karny, ale sędzia najwidoczniej w zamieszaniu w polu karnym nie miał dobrego przeglądu tej sytuacji. Jestem jednak przekonany, że faul w tej sytuacji był dziewięćdziesięciu-dziewięciu procentach i arbiter powinien podyktować dla naszej drużyny rzut karny.
Z trybun warszawskiego stadionu spotkanie Legii z Górnikiem obserwował selekcjoner Leo Beenhakker. Odczuwał pan w związku z tym faktem dodatkową presję?
- Nie, absolutnie. Ja się z natury nie pasjonuję takimi rzeczami. Wiadomo, że selekcjoner ma w kręgu zainteresowań zawodników, których musi obserwować. Nie sądzę bym powalił go na kolana swoją grą, bo jak wcześniej wspomniałem grało nam się na Łazienkowskiej bardzo ciężko i to Legia prowadziła przez zdecydowaną większość czasu grę w tym spotkaniu. W tym meczu było naprawdę niezwykle ciężko pokazać się z dobrej strony i nie sądzę, by selekcjoner zanotował takie nazwisko, jak Szczot w swoim notesie.
Drużyna jeszcze nie przegrała, ale traciła też cenne punkty poprzez remisy. Co pana zdaniem Górnik musi poprawić w swojej grze, aby nie tylko grać dobrze, lecz przy tym regularnie wygrywać?
- Myślę, że popracować musimy przede wszystkim nad elementami gry ofensywnej, odpowiedzialnymi za skuteczność. W następnej kolejce gramy z Piastem Gliwice, który nie jest na pewno rywalem tak wymagającym jak Lech czy Legia, ale spotkanie to nie będzie dla nas łatwe. Musimy do tego meczu przystąpić z pełną koncentracją, zagrać skuteczniej i zdobyć jedną bramkę więcej od rywala. To nam na pewno pomoże w awansie na wyższe miejsce w ligowej tabeli, a w dalszych meczach przyniesie dla nas znaczące korzyści.
Piast Gliwice, podobnie jak Górnik wiosną nie zaznał jeszcze goryczy porażki.
- Tak, tego nie można ukryć. Warto jednak zwrócić uwagę na to, jakich rywali miał w pierwszych kolejkach wiosennych Górnik, a jakich Piast. Nie ma co kalkulować. Mecz meczowi nierówny i w spotkaniu z Piastem będziemy robili wszystko żeby zdobyć komplet punktów, mimo to, że gramy na boisku rywala.
Nie zmienia to jednak faktu, że Piasta wiosną niełatwo jest pokonać.
- Piast w meczu z nami po raz pierwszy grał będzie na stadionie w Gliwicach. Wcześniej jak wiadomo rozgrywali oni swoje spotkania w Wodzisławiu i tam na pewno łatwiej byłoby nam o zwycięstwo. Drużyna ta będzie miała zdecydowaną część kibiców po swojej stronie, ale mam nadzieję, że nasi kibice też dopiszą i mimo to, że na stadion nie wejdą będą nas głośno w tym spotkaniu dopingować. Wierzę, że stworzymy sporo problemów Piastowi i po zaciętej walce uda nam się sięgnąć po komplet punktów w tym spotkaniu.
Mecz z gliwicką jedenastką to dla was spotkanie o przysłowiowe sześć punktów. Jeśli uda się z Okrzei wywieźć komplet oczek, na pewno z jeszcze wyższym morale przystąpicie do kolejnych spotkań.
- Myślę, że jak słusznie pan zauważył można o tym spotkaniu powiedzieć, że jest to mecz nie o trzy, a o sześć punktów. Wiadomo, że kiedy Górnik zdobywał punkty, Piast też wygrywał i jeśli uda nam się w tym spotkaniu pokonać Piasta, wówczas będziemy mieli dwukrotnie lepszy bilans od tej drużyny, co może mieć w dalszym układzie tabeli kluczowe znaczenie. Jestem przekonany, że jeśli wygramy ten mecz, to zrobimy milowy krok w stronę utrzymania się w ekstraklasie.
Pana gra przez kibiców Górnika jest porównywana do poziomu dwóch wielkich postaci linii ataku zabrzan ostatnich lat, Andrzeja Niedzielana i Adriana Sikory, którzy przychodząc do Zabrza z mało znanych klubów wykształtowali się tutaj na gwiazdy polskiej ligi.
- Na pewno przychylne opinie kibiców bardzo cieszą. Wiadomo jednak, że sympatia kibiców na pstrym koniu jeździ. O poważaniu u kibiców często waży twój ostatni mecz. Porównywanie mnie do moich poprzedników po czterech meczach według mnie się mija z celem. W każdym meczu chcę dawać z siebie wszystko, a jeśli serce, jakie zostawiam na boisku doceniają kibice to jest dla mnie duży powód do satysfakcji.
W ostatniej naszej rozmowie mówił pan, że Górnika wiosną stać będzie na walkę nie tylko o utrzymanie, a o miejsce w środkowej strefie tabeli. Kolejki mijają, a jedyne, na co stać waszą drużynę, to w chwili obecnej stały kontakt z resztą stawki. Nadal myśli pan o miejscu w środku stawki, czy raczej uważa, że Górnika czeka walka o byt do ostatniej kolejki?
- Niestety jak na razie wszystko wskazuje na to, że będzie to ta druga opcja i o utrzymanie w ekstraklasie będziemy musieli walczyć do ostatniej kolejki. Co prawda my zdobywamy punkty, ale rywale też te punkty gromadzą. Na pewno nas to nie cieszy, ale dzięki temu liga polska staje się ciekawsza. Jesteśmy jednak nastawieni na walkę o utrzymanie do ostatniej kolejki i miejmy nadzieję, że walka ta będzie dla nas efektywna.
Polską ekstraklasę czeka teraz dwutygodniowa przerwa ze względu na mecze eliminacyjne reprezentacji. Będzie to kolejna okazja do doszlifowania formy przed finiszem rundy wiosennej.
- Trener Kasperczak na pewno zaaplikuje nam kolejne jednostki treningowe, tak, żeby nasza gra w kolejnych meczach wyglądała jeszcze lepiej. Myślę, że do tej pory nasza postawa nie wygląda źle. Gramy ambitnie, staramy się osiągać jak najlepsze rezultaty i myślę, że wyniki też nie są najgorsze. Teraz przed nami mecz z Piastem, pod kątem którego na pewno bardzo dokładnie się przygotujemy.
Na zakończenie zadam swego rodzaju pytanie retoryczne. Który mecz w barwach Górnika był w pana opinii najlepszym?
- Nadal czekam na taki mecz (śmiech). Pan redaktor miał na myśli pewnie mecz z Arką, w którym zaliczyłem asystę i strzeliłem bramkę, przez co byłem obszernie chwalony za walkę i determinację zaprezentowaną na boisku. Sądzę jednak, że obecnie nie pokazuję jeszcze pełni swoich możliwości i nastąpi to dopiero w kolejnych meczach.