Maciej Bartoszek: Arce w kontrach wychodziło wszystko

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Maciej Bartoszek
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Maciej Bartoszek

Po ubiegłotygodniowym zwycięstwie nad Wisłą Płock (4:2) wydawało się, że piłkarze Korony Kielce wrócą na właściwe tory. Tymczasem w piątek ulegli w Gdyni Arce aż 1:4.

Pierwsza połowa spotkania nie wskazywała na to, że kielczanie mogą tak wysoko przegrać ten mecz. Mieli optyczną przewagę, stwarzali sobie więcej sytuacji i szybko odrobili jednobramkową stratę.

- Bardzo chcieliśmy wywieźć z Gdyni chociaż punkt. Wydawało się, że dobrze weszliśmy w spotkanie. Arka jednak zostawiła, oprócz umiejętności, dużo zdrowia na boisku. To nas rozbijało. Nie było nas za bardzo ani w ofensywie, ani w defensywie. Gra nam się trochę rozjechała, czego konsekwencją był karny, a potem bramka. Ta sytuacja, przy której podyktowano jedenastkę. Czy słusznie? Nie będę oceniał, ale wcześniej był faul w środkowej strefie boiska - mówił Maciej Bartoszek.

W dalszej części spotkania to złocisto-krwiści zmuszeni byli do konstruowania akcji, co nie było łatwym zadaniem przy warunkach, w jakich przyszło im grać w Gdyni.

- Bramka na 2:1 ustawiła to spotkanie - stwierdził szkoleniowiec Korony Kielce - Arka czekała na nasze ataki, musieliśmy się otworzyć, bo dążyliśmy do wyrównania. Rywale to wykorzystywali. Boisko nie sprzyjało do tego, by prowadzić grę i atakować, a tak przez większą część drugiej połowy niestety wyglądało - my graliśmy w piłkę, a Arka była konkretna, wybijała nas z rytmu, kontrowała nas zdecydowanie. Można powiedzieć, że w tych kontrach wszystko im wychodziło - dodał.

ZOBACZ WIDEO Legia odpadła z Ligi Europy. Drużynie zabrakło charakteru?

Po raz pierwszy między słupkami drużyny z województwa świętokrzyskiego stanął jej nowy nabytek, Milan Borjan. - Trudno ocenić debiut po czterech straconych bramkach, ale myślę, że można być zadowolonym z jego występu - obronił karnego, miał kilka bardzo pewnych interwencji. Wychodzę z założenia, że cały zespół strzela bramki i cały zespół traci je. Szanse Arki zdarzały się w momencie stwarzania sytuacji przez nas. Te kontry były bardzo konkretne i kończyły się strzałami - bronił Kanadyjczyka Bartoszek.

Piłkarze z Kielc nie mieli łatwo także ze względu na to, jak zostali przyjęci w Gdyni. - Przez cały mecz kibice nas prowokowali, rzucali przedmiotami na ławkę. Później gdy schodziliśmy, leciały niecenzuralne słowa. Dobrze, że to wszystko skończyło się szybciej niż zaczęło - skomentował szkoleniowiec Korony.

Za tydzień, w 24. kolejce Lotto Ekstraklasy podopieczni Macieja Bartoszka podejmą Górnika Łęczna.

Komentarze (0)