W 17. minucie spotkania Darko Jevtić przejął piłkę przed polem karnym Arki, efektownym dryblingiem minął Mateusza Szwocha, Dominika Hofbauera i Michała Marcjanika jak pachołki na treningu i pokonał Konrada Jałochę uderzeniem prawą stopą z 16 metrów, choć jego wiodącą nogą jest lewa. Jak się okazuje, szarża Szwajcara była podyktowana spontaniczną decyzją.
- Chciałem uderzyć z pierwszej piłki, ale po pierwszym zwodzie stwierdziłem, że to będzie dobry pomysł na zakończenie akcji. Oddałem strzałem, strzeliłem bramkę i fajnie, że wpadła z tego bramka - komentuje pomocnik Lecha.
ZOBACZ WIDEO Mateusz Klich: Chciałbym wrócić do reprezentacji, jestem na to gotowy
Bramka Jevticia dała Kolejorzowi prowadzenie 2:0, a jeszcze przed przerwą trzeciego gola strzelił Dawid Kownacki i Lech w zasadzie "zamknął" mecz, choć po zmianie stron Arka dzielnie walczyła o odwrócenie losów spotkania.
- Myślę, że pierwsze 30 minut były bardzo dobre w naszym wykonaniu. Potem straciliśmy kontrolę nad meczem. W drugiej połowie wyglądało to trochę gorzej. Ważne, że po straconej bramce skupiliśmy się i wykonaliśmy dużą pracę, żeby nie dopuścić Arki do kolejnych sytuacji. My strzeliliśmy czwartą i był spokój - mówi Jevtić.
Dzięki zwycięstwu w Gdyni Lech wskoczył na fotel lidera po raz pierwszy od 7 czerwca 2015 roku - Kolejorz czekał na to 642 dni.