[b]
Leszek Orłowski[/b]
Jakie są pomiędzy nimi związki przyczynowo-skutkowe, o ile w ogóle należy ich szukać?
Może istotnie relacje trenera z zawodnikami nie miały nic wspólnego z wynikami obu meczów i spiskowe teorie nie mają żadnego uzasadnienia? Może, jak od razu stwierdzili ich skrajni miłośnicy, wszystko zostało ułożone przez bukmacherów? Ale przecież pewna koncepcja nasuwa się sama: taka mianowicie, że gracze Barcelony nadal chcą triumfować, ale pod warunkiem, że będzie nimi dowodził ktoś inny, łatwiejszy we współżyciu niż Luis Enrique, w związku z czym w Paryżu zagrali przeciwko niemu, a na Camp Nou - dla siebie.
Triumf Luch, Klęska Emery'ego
ZOBACZ WIDEO Mateusz Klich: Chciałbym wrócić do reprezentacji, jestem na to gotowy
Raymond Domenech, były selekcjoner reprezentacji Francji, przed rewanżem napisał dla "L’Equipe" artykuł, w którym rozprawił się z Barceloną. Zacytujmy jego obszerny fragment, bo nikt lepiej niż Domenech nie zdiagnozował czysto piłkarskich słabości drużyny z Katalonii uwidocznionych w pierwszym meczu z PSG: "Barca jest dziś cieniem zespołu, który dominował niedawno w Europie. Messi zatracił spontaniczność, zgubił energię, która go charakteryzowała. Nie ma już tej czarodziejskiej różdżki, która pozwalała mu samemu wygrywać mecze. Jego gra obecnie to czysta kalkulacja. Zespół ma liczne słabości w środku pola. O jego sile decydował fantastyczny tercet w środku pola z Iniestą, Busquetsem i Xavim, którego potem zastąpił Rakitić. Dziś Iniesta nie jest nawet cieniem samego siebie z tamtych czasów, a Busquets cierpi z powodu braków taktycznych zawodników występujących obok niego. Barca słabiej gra w defensywie. O odzyskanie każdej piłki musi dziś toczyć batalię, a kiedyś robiła to z łatwością. Nie jest w stanie wdrażać rozważań taktycznych przygotowywanych przez trenera".
Tak było trzy tygodnie temu. Co do joty. Czy możliwa jest całkowita odmiana jakości gry w tak krótkim czasie? Przyjmijmy hipotezę, że jednak jest. Zakładając, że Leo Messi i koledzy - chociaż w zgodzie z zasadą, że umiera król, niech żyje nowy król, należałoby napisać: Neymar i koledzy - w obu przypadkach chcieli równie mocno, lecz tam im nie wyszło, a tutaj owszem, co się zmieniło?
Po pierwsze, Luis Enrique ostatecznie przekonał się, że wobec trafnie wspomnianego przez Domenecha braku trójki klasowych zawodników musi zmienić system. Skoro nie ma w pomocy dostatecznej jakości, musi ją zastąpić ilością. I natychmiast przestawił zespół z systemu 1-4-3-3 na zupełnie inny, który najlepiej byłoby opisać tak: 1-3-5-1-1. Messi jest owym cofniętym napastnikiem, ale de facto szóstym rozgrywającym. Nagle tam, gdzie w Paryżu było pusto, w tych rejonach boiska, gdzie wespół z wiatrem hulali gracze PSG, zrobiło się gęsto od ludu, aż czarno. Żaden z ostatnich rywali nie potrafił się w środku placu gry rozkręcić, wszyscy byli tutaj tłamszeni, Barca znów odzyskiwała piłkę blisko bramki rywala i miała krótką do niej drogę, którą jej asy pokonywały bez trudności. Andres Iniesta w nowym systemie nie musi już tyle biegać, co wychodzi mu na dobre. Z tego przeszeregowania wynikły dla zespołu same korzyści. Lucho, dokonując go, dowiódł, że jest trenerem o niezwykle jasnym umyśle, zdolnym rozwiązać nawet bardzo poważny problem swej drużyny.
(...)
CAŁY ARTYKUŁ W NAJNOWSZYM NUMERZE TYGODNIKA "PIŁKA NOŻNA".