Liga Mistrzów: szaleńczy dwumecz Monaco - Manchester City. Kolejna niesamowita noc

Reuters / Andrew Couldridge
Reuters / Andrew Couldridge

Szaleństwo - tak można jednym słowem określić dwumecz AS Monaco - Manchester City. Kibice zobaczyli aż 12 bramek, a cztery w środowy wieczór, kiedy ekipa z Ligue 1 wygrała 3:1 i awansowała do ćwierćfinału Ligi Mistrzów.

Bez Kamila Glika oraz Radamela Falcao - AS Monaco tak miało gryźć Manchester City. The Citizens, którzy w pierwszym meczu wygrali 5:3, wcale nie mogli być pewni awansu. Monaco to zespół nieobliczalny, momentami magiczny, gdzie potencjał piłkarskiego geniuszu na metr kwadratowy jest największy w Europie.

Ekipa Pepa Guardioli ostatnio gra jednak wyśmienicie, a przede wszystkim po profesorsku. Z dziesięciu poprzednich meczów wygrała osiem razy, a dwa zremisowała, jednak po pierwszej połowie hiszpański trener mógł przecierać oczy ze zdziwienia. Gdzie jest jego zespół? Nie istniał, grało tylko Monaco.

Z pewnością pomógł gol już z ósmej minuty. Bernardo Silva płasko zagrał na piąty metr, gdzie był rewelacyjny 18-latek Kylian Mbappe Lottin. Można rzec, że tylko dołożył nogę, ale to wcale nie była aż tak łatwa okazja.

Rósł napór gospodarzy. Raz lewą flanką, za chwilę prawą, a na deser ze środka boiska. Z każdej strony Monaco było groźne, a Manchester City nie potrafił wyjść z własnej połowy. Wciąż jednak wynik 1:0 dawał awans The Citizens.

Sergio Ramos znowu uratował Real! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Sytuacja zmieniła się w 29. minucie. Płaskie dośrodkowanie Mendy'ego wylądowało na środku pola karnego, gdzie idealny strzał oddał Fabinho. 2:0 i Man City miał ogromny problem. Chociaż w dwumeczu było 5:5, to lepszym bilansem goli na wyjeździe legitymowali się Francuzi.

Druga połowa to już zupełnie inna drużyna Man City. Monaco jakby zamieniło się kolorami koszulek, ponieważ gospodarze zupełnie nie przypominali zespołu z pierwszej odsłony.

Goście taśmowo zaczęli tworzyć sobie okazje strzeleckie. Pierwszą mieli w 57. minucie, gdy Raheem Sterling miał dużo miejsca pod polem karnym przeciwnika. Długo rozglądał się z partnerami z drużyny i w końcu zagrał do Sergio Aguero, ale Argentyńczyk został uprzedzony.

Chwilę później zaczął się koncert niewykorzystanych okazji przez Aguero. Najpierw spudłował po podaniu Sane, później futbolówkę wybił mu Raggi, a następnie bramkarz.

Jednak "gol wisiał" w powietrzu i Anglicy dopięli swego 19 minut przed końcem. Danijel Subasić sparował do boku płaski strzał Sterlinga, a Sane uderzeniem do pustej bramki sprawił, że to Monaco musiało gonić wynik.

Gospodarze cierpieli, przeżywali katusze, a Guardiola wrzeszczał, żeby dobić Monaco. I faktycznie kilka kolejnych minut było pod dyktando Wyspiarzy, ale gola po rzucie wolnym strzelili Francuzi. Aleksandar Kolarov nie sięgnął piłki, a Tiemoue Bakayoko uderzeniem głową skierował ją do siatki rywali.

Guardiola nie miał już nic do stracenia. Za lewego obrońcę wprowadził napastnika - Kelechi Iheanacho niejednokrotnie imponował w Premier League swoją skutecznością, ale tym razem nie został bohaterem.

Wynik się już nie zmienił. Monaco po kolejnym magicznym wieczorze wygrało 3:1 i awansowało do ćwierćfinału. Man City przespał pierwszą połowę i żegna się z rozgrywkami.

AS Monaco - Manchester City 3:1 (2:0)
1:0 - Kylian Mbappe Lottin 8'
2:0 - Fabinho 29'
2:1 - Leroy Sane 71'
3:1 - Tiemoue Bakayoko 77'

Pierwszy mecz: 3:5
Awans: AS Monaco

Składy:

Monaco: Subasić - Sidibe, Raggi (70' Toure), Jemerson, Mendy - Fabinho, Bakayoko, Lemar - B.Silva, Germain (90' Dirar), Mbappe (80' Moutinho).

Man City: Caballero - Sagna, Stones, Clichy (84' Iheanacho), Kolarov - Sane, Fernandinho, Silva - De Bruyne, Aguero, Sterling.

Żółte kartki: Bakayoko, Germain, Lemar (Monaco) oraz Sagna, De Bruyne, Sterling (Man City).

Sędzia: Gianluca Rocchi (Włochy).

Źródło artykułu: