Drugie życie Jakuba Błaszczykowskiego. Niezłomny wojownik znów wstał z kolan

Getty Images / Alexander Scheuber / Na zdjęciu: Jakub Błaszczykowski
Getty Images / Alexander Scheuber / Na zdjęciu: Jakub Błaszczykowski

Jakub Błaszczykowski był już na kolanach, ale nie dał się posłać na deski. Były kapitan znów przetrwał trudne chwile, wywalczył sobie miejsce w wyjściowym składzie Wolfsburga i wraca do formy, dzięki której nieprędko pożegna się z Bundesligą.

Jakub Błaszczykowski wystąpił od pierwszej do ostatniej minuty w każdym z pięciu ostatnich meczów Wolfsburga. Na taką ciągłość w grze czekał od przełomu października i listopada... 2006 roku, gdy bronił jeszcze barw Wisły Kraków. Owszem, potem przez blisko siedem lat był podstawowym zawodnikiem Borussii Dortmund, ale tak regularnie w pełnym wymiarze czasowym nie grał.

- Kuba czuje się coraz lepiej fizycznie, a wiemy, że on bazuje na przygotowaniu fizycznym. Jeśli ma ten fundament, to potrafi zaprezentować swoje atuty jak drybling czy dośrodkowanie - mówi WP SportoweFakty Radosław Gilewicz.

Tomasz Hajto jest ostrożniejszy i przypomina o starej piłkarskiej prawdzie: - W poważnej piłce, a taką jest niemiecka, nie ma czegoś takiego, jak stałe zagoszczenie w pierwszym składzie. W Bundeslidze każdy trening, każdy mecz weryfikują
umiejętności i status w zespole. Ale cieszy to, że Kuba znów regularnie gra.

Ciągła walka

Błaszczykowskiemu trzeba oddać, że w końcu wyszedł zwycięsko z trwającej ponad trzy lata walce o przetrwanie. Po tym jak w styczniu 2014 roku doznał poważnego urazu kolana, na dobre do gry wrócił dopiero w listopadzie. W międzyczasie stracił opaskę kapitana reprezentacji Polski i status podstawowego zawodnika Borussii Dortmund, których już nie odzyskał.

Gdy przed sezonem 2015/2016 Juergena Kloppa na Signal Iduna Park zastąpił Thomas Tuchel, Błaszczykowski został odstawiony na boczny tor - nowy trener BVB ani razu nie skorzystał z usług Polaka, który tuż przed zamknięciem letniego okna transferowego salwował się ucieczką do Fiorentiny. Początek w barwach Violi miał udany, ale podczas zgrupowania reprezentacji Polski (listopad 2015) doznał kontuzji, po wyleczeniu której nie odzyskał już miejsca w składzie. Po pierwsze z powodu urazu pauzował przez blisko dwa miesiące, a po drugie na zgrupowanie kadry udał się wbrew woli Paulo Sousy, co obniżyło jego notowania u portugalskiego trenera.

ZOBACZ WIDEO Wojciech Golla: Robię wszystko, aby trafić do reprezentacji Polski

Fiorentina nie skorzystała z prawa do wykupu Polaka, a w wizji Tuchela nie było dla niego miejsca. Po udanym w wykonaniu Błaszczykowskiego Euro 2016 pomocną dłoń w kierunku skrzydłowego wyciągnęło kilka klubów, w tym VfL Wolfsburg. "Kuba" zaczął sezon w wyjściowym składzie Wilków, a w czterech meczach w zastępstwie Diego Benaglio i Luiza Gustavo był nawet kapitanem zespołu, ale gdy Dietera Heckinga zastąpił Valerien Ismael, to stracił miejsce w "11", a niemieckie media zaczęły go ostro krytykować i nazywać transferowym niewypałem.

Odrodzenie 

Po zimowej przerwie Błaszczykowski grał tak mało, że były prezes Legii Warszawa, Bogusław Leśnodorski próbował nawet ściągnąć byłego kapitana reprezentacji Polski na Łazienkowską 3. Błaszczykowski został jednak w Wolfsburgu, przeczekał Ismaela i dziś za sprawą Andriesa Jonkera jest pierwszoplanową postacią Wilków. W ostatnim ligowym meczu z Bayerem Leverkusen (3:3) zagrał jak za najlepszych czasów, notując dwie asysty - pierwsze w Bundeslidze od listopada 2013 roku!

- To jego najlepszy okres w Wolfsburgu. Gdyby nie przyszedł trener Jonkier, to prawdopodobnie sytuacja Kuby byłaby bardzo zła, ale wiedziałem, że przyjście nowego trenera jest tylko kwestią czasu. Jonkier poukładał zespół i ten zaczął dobrze funkcjonować. Cieszy to, że w planie trenera znalazło się miejsce dla Kuby - komentuje Gilewicz.

Były zawodnik VfB Stuttgart i Karlsruher SC z rozbawieniem przyjął zainteresowanie Legii Błaszczykowskim: - To były wręcz głupie propozycje. To nie jest jeszcze moment na to, żeby Kuba wracał do Polski, bo jest świetnym piłkarzem, który potrafi grać na wysokim poziomie w Bundeslidze. Jego ostatni występ w Leverkusen był jego najlepszym w piłce klubowej od ponad dwóch lat - od czasu odniesienia kontuzji kolana.

Jak z "Lewym"

Choć Błaszczykowski odzyskał miejsce w składzie Wolfsburga i zaczął regularnie grać, Jurek Rohrberg z niemieckiej telewizji "Sky" w marcu przyznał w rozmowie z WP SportoweFakty, że czas Polaka na Volkswagen Arenie minął.

- To nie jest dla niego łatwe. Przychodził jako część planu zakwalifikowania się do Ligi Europy. Ma ogromne doświadczenie i dużo od niego oczekiwano. Początkowo grał w porządku, ale to nie był ten Kuba, którego znamy z Dortmundu. Myślę, że on sam nie jest tu szczęśliwy. W klubie nie traktują go jako rozczarowanie, to może za mocne słowo. Jednak na pewno mieli inne oczekiwania. A teraz Wolfsburg chce wprowadzić nową strategię kupowania i rozwijania przede wszystkim młodych niemieckich talentów. Latem będą chcieli się pozbyć dobrze opłacanych, wielkich nazwisk takich jak Kuba czy Mario Gomez. Myślę, że rozstanie z Błaszczykowskim wyjdzie na dobre obu stronom - stwierdził Rohrberg.

Hajto i Gilewicz ostro zareagowali na słowa niemieckiego dziennikarza. - Kuba ma ważny kontrakt, na który zasłużył. Wolfsburg wiedział, kogo ściągał. Wydaje mi się, że to tylko życzenie dziennikarza, który nie do końca wie, co jest grane w klubie. Facet ze "Sky" nie decyduje o tym, czy Kuba zostanie w Wolfsburgu, czy nie - mówi Hajto.

- Ciekawe czy to życzenie tego pana, czy życzenie nie klubu? - pyta Gilewicz i dodaje: - Nie wydaje mi się, żeby niemiecki klub rezygnował z doświadczonego, wracającego do wysokiej formy zawodnika, który daje jakość. Dla mnie to była wypowiedź bez sensu. Szczerze mówiąc, mam dystans do niemieckich dziennikarzy. To samo było z Robertem Lewandowski, gdy przeniósł się do Bayernu. Dużo osób mówiło, że się nie nadaje, a widzimy, gdzie jest teraz. Ktoś pospieszył się ze skreśleniem Kuby.

Kontrakt reprezentanta Polski z Wolfsburgiem jest ważny do końca sezonu 2018/2019. Potem, wedle planu, 34-letni Błaszczykowski ma wrócić do Wisły Kraków, z której wypłynął na szerokie wody.

Komentarze (0)