Liga Mistrzów: Atletico lepsze od Leicester. Decydujący gol po dużym błędzie sędziego

PAP/EPA /  	PAP/EPA/JUAN CARLOS HIDALGO
PAP/EPA / PAP/EPA/JUAN CARLOS HIDALGO

Bez niespodzianki w pierwszym ćwierćfinałowym meczu Ligi Mistrzów pomiędzy Atletico a Leicester. Hiszpanie byli lepsi, triumfowali 1:0, ale decydującego gola zdobyli z niesłusznie podyktowanego rzutu karnego.

Wielu obserwatorów spodziewało się, że obraz gry będzie podobny do tego, który widzieliśmy w pierwszym pojedynku Lisów z Sevillą (1:2). Wtedy mistrz Anglii na terenie rywala został zepchnięty do głębokiej defensywy i bronił się rozpaczliwie przez niemal 90 minut. Na Vicente Calderon tak niekorzystnie dla ekipy Craiga Shakespeare'a to nie wyglądało, ale też trudno się dziwić. Dziś Leicester to inny, dużo pewniejszy siebie zespół, który wygrał sześć z ostatnich siedmiu spotkań. I Atletico też się nie wystraszył.

Gospodarze przypuścili szturm, którego efektem był m.in. strzał w słupek Koke, lecz trwał on dość krótko, a z upływem czasu rywale też dochodzili do głosu i kilka razy groźnie szarpnęli - głównie za sprawą Marca Albrightona i Jamiego Vardy'ego.

Obie drużyny lubią grać z kontry, ale w środę takiego nastawienia oczekiwano przede wszystkim od mistrza Anglii, bo to podopieczni Diego Simeone byli faworytem i oni mieli nadawać ton wydarzeniom na boisku. Tymczasem wynik otworzyli właśnie po szybkim wyjściu z własnej połowy, choć od razu trzeba zaznaczyć, że z dużą pomocą sędziego. Jonas Eriksson był dobrze ustawiony, mimo to nie zauważył, że Albrighton sfaulował rozpędzonego Antoine'a Griezmanna poza polem karnym i błędnie wskazał na "wapno". W dwumeczu z Sevillą Kasper Schmeichel obronił aż dwie jedenastki, ale tym razem nic nie poradził i sam poszkodowany pokonał go pewnym uderzeniem w prawy róg. To była 28. minuta.

Bramkę Atletico dostało niejako w prezencie, lecz gwoli sprawiedliwości trzeba zaznaczyć, że kilka minut później Wilfred Ndidi ewidentnie podciął w obrębie szesnastki Saula Nigueza i wtedy szwedzki arbiter gwizdka nie użył, popełniając drugi tego wieczora wielki błąd.

ZOBACZ WIDEO Ligue1: AS Monaco ucieka rywalom [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Craig Shakespeare nie chciał czekać, nie akceptował wyniku i już w przerwie dokonał pierwszej zmiany. Wejście Andy'ego Kinga nie było jednak sygnałem do skomasowanego ataku i tego po przerwie Lisom zabrakło. Jan Oblak miał niewiele pracy i więcej działo się pod drugą bramką, ale Schmeichel też nie był zmuszany do nadludzkiego wysiłku. Być może skapitulowałby w 62. minucie, gdyby nie dość komiczna pomyłka Fernando Torresa. Były napastnik Liverpoolu i Chelsea znakomicie wypracował sobie pozycję do strzału, miał wyborną okazję, ale w momencie gdy robił zamach stracił równowagę i upadł, wywołując jęk zawodu na trybunach.

Leicester takich czystych sytuacji nie miało i nie potrafiło nastraszyć gospodarzy. Efekt? Ci utrzymali skromne prowadzenie do końca i pojadą na King Power Stadium z jednobramkową zaliczką. Ekipa Diego Simeone pozostaje faworytem, jednak nic w tym dwumeczu nie jest jeszcze rozstrzygnięte. W starciu 1/8 finału z Sevillą Lisy pokazały u siebie wielką klasę i jeśli powtórzą ten wyczyn także w obecnej fazie, nie są bez szans na awans.

Atletico Madryt - Leicester City 1:0 (1:0)
1:0 - Antoine Griezmann (k.) 28'

Składy:

Atletico Madryt: Jan Oblak - Juanfran, Stefan Savić, Diego Godin, Filipe Luis, Saul Niguez, Gabi, Koke, Yannick Ferreira Carrasco (65' Angel Correa), Fernando Torres (75' Thomas Partey), Antoine Griezmann.

Leicester City: Kasper Schmeichel - Danny Simpson, Yohan Benalouane, Robert Huth, Christian Fuchs, Riyad Mahrez, Danny Drinkwater, Wilfred Ndidi, Marc Albrighton, Jamie Vardy (77' Islam Slimani), Shinji Okazaki (46' Andy King).

Żółte kartki: Marc Albrighton, Yohan Benalouane, Robert Huth (Leicester City).

Sędzia: Jonas Eriksson (Szwecja).

Widzów: 51 423.

Źródło artykułu: