Kontuzjowany Joan Angel Roman, pauzujący za kartki Ryota Morioka. Trenerowi Janowi Urbanowi wypadło z gry dwóch piłkarzy, od których rozpoczynał ostatnio ustalanie składu. Śląsk Wrocław nie stracił jednak na jakości w środku pola. Znakomicie dysponowany był bowiem Sito Riera.
Hiszpan niemal na każdej akcji wrocławian przybijał swój stempel. Szukał aktywnego Kamila Bilińskiego, który tym razem wyszedł w jedenastce kosztem Łukasza Zwolińskiego. Po kilku ostrzeżeniach Riera dopiął swego, wykorzystał bardzo niepewne wybicie Grzegorza Piesio spod własnej szesnastki, odegrał piętą do Bilińskiemu i napastnikowi nie pozostało nic innego jak pokonać Sergiusza Prusaka. Piłkarz Śląska po raz czwarty w tym sezonie pokonał golkipera z Łęcznej, zresztą miał ochotę na kolejne zdobycze.
Piłka szukała Bilińskiego. Raz górą był Prusak, innym razem sędzia Daniel Stefański dopatrzył się faulu. Wrocławianin nie ograniczał się do działań w obrębie pola karnego. To właśnie napastnik popisał się kapitalną asystą do Roberta Picha w 42 minucie. Słowak idealnie wstrzelił się w tempo podania kolegi i zgubił stoperów Górnika. 2:0.
Franciszek Smuda wyglądał jak bokser po mocnym nokaucie. Jego piłkarze nie prezentowali się źle, a po pierwszej połowie stali pod ścianą. Dośrodkowania Javiego Hernandeza podnosiły ciśnienie Mariuszowi Pawełkowi, obrońcom próbował urywać się Bartosz Śpiączka. Łęcznianie wyraźnie przegrywali jednak walkę w środku pola. Riera oraz bardzo ofensywnie nastawiony Aleksandar Kovacević rządzili w drugiej linii. Udany powrót po zawieszeniu notował Łukasz Madej.
ZOBACZ WIDEO: Katarzyna Kiedrzynek: Nawet nie marzyłam o takim klubie jak PSG, to był dla mnie szok
Trener Smuda nie czekał na rozwój wypadków. Za bezproduktywnego Łukasza Tymińskiego wprowadził po przerwie Szymona Drewniaka, a ten odpłacił się golem. Piłkarze Śląska poczuli się bardzo pewnie, zgubili krycie i po dośrodkowaniu Grzegorza Bonina Drewniak miał wokół siebie hektary wolnego miejsca. Zmiennik spokojnie strzelił głową i wlał nadzieję w serca kolegów. Po kontaktowym golu szkoleniowiec Górnika rzucił na szalę wszystko, co miał najlepszego na ławce. Vojo Ubiparipa i Piotra Grzelczaka.
Przyjezdni atakowali. Większość akcji przerywali jednak Piotr Celeban i Adam Kokoszka. Górnikom pomógł ostatecznie... Mariusz Pawełek. Niezbyt groźne dośrodkowanie Hernandeza spadło golkiperowi "za kołnierz" i, ku zdziwieniu samych piłkarzy z Łęcznej, wylądowało w siatce.
Nic nie zapowiadało problemów Śląska. Tuż przed trafieniem Drewniaka Pich mógł zadać decydujący cios. Zmarnowana sytuacja Słowaka rozpoczęła lawiną zdarzeń, po której wrocławianie stracili szansę na awans do ósemki. Górnik z kolei ciuła punkty, ale do utrzymania droga jeszcze bardzo daleka.
Śląsk Wrocław - Górnik Łęczna 2:2 (2:0)
1:0 - Kamil Biliński 16'
2:0 - Robert Pich 42'
2:1 - Szymon Drewniak 57'
2:2 - Javi Hernandez 81'
Śląsk: Mariusz Pawełek - Kamil Dankowski, Piotr Celeban, Adam Kokoszka, Mateusz Lewandowski, Aleksandar Kovacević, Ostoja Stjepanović (88' Augusto), Łukasz Madej (Mario Engels 82'), Sito Riera, Robert Pich, Kamil Biliński (64' Łukasz Zwoliński)
Górnik: Sergiusz Prusak - Gabriel Matei, Przemysław Pitry, Aleksander Komor, Dariusz Jarecki, Grzegorz Bonin, Paweł Sasin (69' Vojo Ubiparip), Łukasz Tymiński (46' Szymon Drewniak), Grzegorz Piesio (61' Piotr Grzelczak), Javier Hernandez, Bartosz Śpiączka
Żółte kartki: Riera, Dankowski (Śląsk) oraz Tymiński, Hernandez (Górnik)
Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz)