Trenerski nos nie zawiódł Franciszka Smudy

PAP / Wojciech Pacewicz
PAP / Wojciech Pacewicz

Trzy zmiany przeprowadzone przez Franciszka Smudę dały nową jakość Górnikowi Łęczna w meczu we Wrocławiu ze Śląskiem. W 29. kolejce Lotto Ekstraklasy piłkarze z Lubelszczyzny wywalczyli punkt po remisie 2:2.

2:0 dla Śląska do przerwy, przegrana walka o środek pola, mało klarownych sytuacji. Po pierwszej połowie nic nie zwiastowało, że Górnik może wrócić do gry o zdobycz punktową.

Na drugą część nie wyszedł Łukasz Tymiński. Trener Franciszek Smuda zastąpił go nastawionym bardziej ofensywnie Szymonem Drewniakiem. 11 minut po wejściu na plac pomocnik zgubił opiekunów i wykorzystał dośrodkowanie Grzegorza Bonina. Reakcje szkoleniowca była natychmiastowa. Na murawie pojawili się dwaj napastnicy, Piotr Grzelczak i Vojo Ubiparip.

- Miałem koncepcję, jakie zrobić zmiany, by zagrać ofensywnie. Poszczęściło się nam, przynajmniej na wagę punktu - wyjaśnia opiekun Górników.

Jeden z rezerwowych, Grzelczak, miał udział w wyrównującej bramce dla łęcznian. Javi Hernandez dośrodkował na jego głowę, ale do piłki nie dopadł ani napastnik, ani bramkarz Śląska, Mariusz Pawełek. Futbolówka swój lot zakończyła w siatce.

ZOBACZ WIDEO Dublet Higuaina, Juventus zwycięski. Zobacz skrót meczu z Pescarą [ZDJĘCIA ELEVEN]

- Każdy mówi, że jak Grzelczak wchodzi, to zawsze strzela gole, albo stwarza niebezpieczne sytuacje. Ze Śląskiem też tak było. Przy drugim golu Hernandez nie miał szansy wywalczyć sobie lepszej pozycji, z prawej nogi, jego słabszej, wrzucił do środka, trochę na bałagan i z bałaganu zrobiła się bramka - opisuje szkoleniowiec.

Na kolejkę przed podziałem tabeli na dwie połówki Górnik zamyka tabelę ze stratą trzech punktów do bezpiecznej lokaty. Piłkarze z Lubelszczyzny nie są jednak skazani na spadek. Punkty zostaną wkrótce podzielone przez dwa. Jeżeli po 30. kolejce utrzymałaby się aktualna sytuacja w tabeli, to łęcznianie mieliby tylko oczko mniej od poprzedzających zespołów.

- Te rozgrywki z podziałem tabeli są dobre, ponieważ każdy patrzy, by mieć jak najwięcej punktów przed podziałem. Czasem przez to jest więcej walki, niż pięknej gry. Skoro zespoły nie prezentują się na miarę Realu i Bayernu, to przynajmniej jest walka i są emocje - uważa Smuda.

Komentarze (0)