Sławomir Peszko wrócił do składu Lechii Gdańsk po zawieszeniu za czerwoną kartkę w Poznaniu. W meczu z Arką Gdynia wszędzie go było pełno. - To było mi bardzo potrzebne. Odcierpiałem swoją karę przez cztery kolejki i bardzo tego żałowałem. Oglądać mecze z trybun nie jest łatwo i cieszę się z powrotu. Miałem kilka fajnych akcji, choć nie czułem się zbyt pewnie na boisku. Ważne jest zwycięstwo, bo to były derby, prestiżowy mecz dla naszego klubu. Sześciu punktów nikt nam jednak za tę wygraną nie dopisze - powiedział reprezentant Polski.
Dostosowaliśmy się do chaosu, jaki prezentowała Arka Gdynia. Plan tej drużyny, to były długie wyrzuty z autu i długie piłki w pole karne, co było bardzo niebezpieczne. Po kwadransie gry przejęliśmy inicjatywę i strzeliliśmy bramkę. Później nie mieliśmy rewelacyjnych sytuacji. Moja bramka, to z pewnością nie były stadiony świata, ale akcja została przeprowadzona dynamicznie - podkreślił Sławomir Peszko.
- Nie od dziś wiadomo, że chcemy się utrzymywać przy piłce, ale przy wyniku 2:0 nie ma co gonić do przodu, by strzelać trzecią, czy czwartą bramkę. Jako ofensywny zawodnik bym tego chciał, ale trzeba czasami złapać oddech. Z trybun może się to wydawać nudne, ale takimi podaniami można też znaleźć lukę i rozpocząć akcję - dodał.
Przy drugim golu dla gdańskiego klubu Peszko miał olbrzymi udział. Czy taki finisz był jego zamysłem? - To było mocne strzelenie piłki w pole karne, ale otarła się ona o nogę piłkarza Arki i wpadła do bramki. Sama dynamika akcji, wyprowadzenie i pewność siebie bardzo mi się podobały. Jak widziałem obrońcę przed sobą, to miałem tylko jeden cel. Chciałem dograć piłkę w pole karne - zdradził skrzydłowy Lechii Gdańsk.
ZOBACZ WIDEO Primera Division: błysk Messiego dał zwycięstwo Barcelonie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]