Środa przed tygodniem była jedynym dniem, w którym piłkarze Borussii Dortmund nie myśleli o futbolu. Wtorkowy zamach na ich życie sprawił, że radość z gry, założenia taktyczne, a nawet presja związana z rangą spotkania uleciały gdzieś daleko. 12 kwietnia 2017 roku w Dortmundzie w piłkę nożną grano z konieczności. Gospodarze przegrali 2:3 i znaleźli się w trudnym położeniu.
W rewanżu wicemistrz Niemiec nie miał nic do stracenia. Warunkiem spełnienia piłkarskich marzeń było atakowanie rywala. Bez goli Borussia o półfinale Ligi Mistrzów mogła tylko pomarzyć i to po cichutku. Futbol nie takie rzeczy widział, ale nie tym razem.
Podopieczni Thomasa Tuchela wyszli na boisko pełni energii. Tej, której brakowało im przed tygodniem. Atakowali, ale bardzo szybko nadjechał TGV. Szybkobieżny francuski pociąg, przyspieszający na zawołanie, pozbawił dortmundczyków złudzeń. Pierwszym maszynistą był Benjamin Mendy. Już w 3. minucie zrobił kilka szybkich kroków z piłką przy nodze i odpalił w kierunku bramki. Roman Burki ani myślał o łapaniu, ale zbić futbolówkę mógł zdecydowanie lepiej. Ta trafiła pod nogi Kyliana Mbappe Lottina, który pewnie trafił do siatki.
W pierwszych fragmentach meczu Borussia za sprawą Nuriego Sahina obiła poprzeczkę. Marco Reus w znakomitej okazji trafił prosto w bramkarza, a Pierre-Emerick Aubameyang był bliski odebrania piłki lekkomyślnie zagrywającemu Danijelowi Subasiciowi. Widząc jednak na co stać gospodarzy przyjezdni przestali atakować już po kwadransie. Chwilę później pociąg nadjechał po raz drugi.
ZOBACZ WIDEO Real - Bayern. Monachijczycy mogą czuć się oszukani
Thomas Lemar na prawym skrzydle na moment się zatrzymał i w punkt dograł na głowę Radamela Falcao. Było 2:0, bowiem Burki nie miał prawa sięgnąć piłki.
Borussia potrzebowała trzech trafień, aby doprowadzić do dogrywki. Szybko na boisku z ławki pojawił się Ousmane Dembele. Pomocnik, który swoją znajomością ligi francuskiej (grał w Stade Rennes) miał pomóc rozmontować obronę AS Monaco. Udało się raz, tuż po przerwie. Dogranie spod końcowej linii na 9. metr, gdzie Marco Reus skutecznie huknął w górny róg. Odżyły nadzieje Borussii. Czasu pozostawało sporo, trzeba było tylko zadbać o okazje.
Tego, że dortmundczycy nie próbowali odmienić losów dwumeczu, nikt im zarzucić nie może. Cóż jednak z tego skoro TGV nadjechał po raz trzeci w najmniej spodziewanym momencie. Valere Germain jeszcze przed momentem stał przy linii bocznej, czekając na zmianę, by kilkadziesiąt sekund później cieszyć się z gola. Jego pierwsze dotknięcie piłki zabiło Borussię Dortmund. Duży błąd przy straconym golu popełnił Łukasz Piszczek, który stracił piłkę na własnej połowie. O dwumeczu z AS Monaco nasz rodak powienin jak najszybciej zapomnieć. Przed tygodniem także sprokurował gola.
W półfinale Ligi Mistrzów w pełni zasłużenie zameldowało się AS Monaco. Lider Ligue1 jest w gazie i jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.
AS Monaco - Borussia Dortmund 3:1 (2:0)
1:0 - Kylian Mbappe Lottin 3'
2:0 - Radamel Falcao 17'
2:1 - Marco Reus 48'
3:1 - Valere Germain 81'
Składy:
AS Monaco: Danijel Subasić - Almamy Toure, Kamil Glik, Jemerson, Benjamin Mendy, Bernardo Silva (90' Andrea Raggi), Joao Moutinho, Tiemoue Bakayoko, Thomas Lemar, Kylian Mbappe Lottin (81' Valere Germain), Radamel Falcao (67' Nabil Dirar).
Borussia Dortmund: Roman Burki - Łukasz Piszczek, Sokratis Papastathopoulos, Matthias Ginter, Raphael Guerreiro (72' Christian Pulisić), Julian Weigl, Erik Durm (26' Ousmane Dembele), Shinji Kagawa, Nuri Sahin (46' Marcel Schmelzer), Marco Reus, Pierre-Emerick Aubameyang.
Sędzia: Damir Skomina (Słowenia).
Jednak Dortmund to 80 tysięcy ludzi żyjących piłką, a Księstwo to snoby i pusty stadion.