Legia zakończyła sezon zasadniczy jako wicelider Lotto Ekstraklasy i pierwszy raz odkąd w życie weszła reforma ESA 37, czyli od 2013 roku, nie rozpocznie fazy finałowej jako lider tabeli.
- To nie ma znaczenia. Z Koroną zmarnowaliśmy szansę na zostanie liderem, ale gramy dalej. Po podziale punktów jeden mecz może przesądzić o mistrzostwie. Legia będzie mistrzem? Musi być - zapewnia Michał Pazdan.
Przed tygodniem legioniści zaledwie zremisowali przy Łazienkowskiej 3 z Koroną Kielce, ale w sobotę wrócili na zwycięską ścieżkę, pokonując przy Kałuży 1 Cracovię (2:1). To już ósma z rzędu wyjazdowa wygrana mistrzów Polski.
- To nie jest łatwe, a nam się to udaje. Dla nas najważniejsze było wejść w fazę finałową z pozytywnym nastawieniem, a to gwarantowało zwycięstwo. Trzydzieści kolejek było ważnych, ale dopiero teraz zaczynamy fajną grę - mówi Pazdan.
O zwycięstwie Legii przesądziły gole Dominika Nagya i Tomasa Necida, ale swoją cegiełkę do sukcesu dołożył także Pazdan, który był perfekcyjny w obronie, a w 67. minucie wyręczył na linii bramkowej Arkadiusza Malarza.
- Nie ma co patrzeć na to, kto strzelił gola albo kto wybił piłkę - ważne jest to, że wróciliśmy do dobrej dyspozycji. Ostatni mecz z Koroną nie wyglądał tak, jak powinien. Zremisowaliśmy 0:0, a nie graliśmy dobrze. Pokonanie Cracovii nie było łatwe, bo było sporo roboty, więc tym bardziej cieszy - puentuje reprezentant Polski.
ZOBACZ WIDEO Puchar Anglii: wielkie emocje i 6 goli w półfinale [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]