Real długo kompletował atak marzeń mogący nawiązać do osiągnięć legendarnego tercetu Alfredo Di Stefano-Francisco Gento-Ferenc Puskas, który na przełomie lat '50 i '60 XX wieku siał spustoszenie nie tylko w Hiszpanii, ale też w Europie. Nawet próba odtworzenia go w ramach projektu "Galacticos" spaliła na panewce - takie gwiazdy jak Raul, Ronaldo, David Beckham i Luis Figo też nie sprostały oczekiwaniom.
Real doczekał się nieprzyzwoicie skutecznej ofensywy dopiero w sezonie 2011/2012, gdy Cristiano Ronaldo, Karim Benzema i Gonzalo Higuain ustanowili strzelecki rekord wszech czasów, zdobywając aż 118 bramek w ledwie 58 meczach. Największa w tym zasługa Ronaldo, który sam strzelił 60 goli, ale Benzema (32) i Higuain (26) też dołożyli swoje do tego dorobku.
Zespół Jose Mourinho przerwał dzięki temu hegemonię Barcelony i po czterech latach odzyskał mistrzostwo Hiszpanii, ale zabójcza skuteczność Ronaldo i spółki to było za mało, by skompletować "decimę", czyli sięgnąć po dziesiąty w historii triumf w Lidze Mistrzów, na który Królewscy czekali od 2002 roku.
Brakującym ogniwem miał być Bale, na którego pozyskanie w 2013 roku Real wydał aż 100 mln euro. Rewelacyjny Walijczyk był droższy, choć nieznacznie, nawet od samego Ronaldo, ale szalona inwestycja w wychowanka Southampton opłaciła się. Co prawda w pierwszym sezonie wspólnej gry tercet "BBC" strzelił dla Królewskich "tylko" 97 goli, ale za to aż 28 w Lidze Mistrzów, prowadząc zespół Carlo Ancelottiego do upragnionej "decimy".
ZOBACZ WIDEO Real rozstrzelał zespół Tytonia, ciężki powrót Polaka. Zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]
Już wtedy cała Europa mówiła z uznaniem o "BBC", a w dwóch kolejnych sezonach Bale, Benzema i Ronaldo zdobyli dla Realu jeszcze więcej bramek: odpowiednio 100 i 98. W czwartym roku formuła się jednak wyczerpała i ofensywne trio nie jest już wizytówką Królewskich. Wręcz przeciwnie, rozczarowanie przeradza się we frustrację, która destrukcyjnie wpływa na klub.
Dorobek tercetu Bale-Benzema-Ronaldo sezon po sezonie:
Sezon | Bramki/mecze | Bramki Bale'a | Bramki Benzemy | Bramki Ronaldo |
---|---|---|---|---|
2013/2014 | 97/60 | 22 | 24 | 51 |
2014/2015 | 100/59 | 17 | 22 | 61 |
2015/2016 | 98/52 | 19 | 28 | 51 |
2016/2017 | 57/54 | 9 | 17 | 31 |
352/225 | 67 | 91 | 194 |
Choć Real jest w grze o triumf w Lidze Mistrzów i odzyskanie mistrzostwa Hiszpanii, to Benzema i Ronaldo, zwłaszcza ten pierwszy, nie są tak skuteczni jak wcześniej, a Bale więcej czasu spędza w gabinetach lekarskich niż na boisku. Cierpliwość prezydenta Pereza do tego ostatniego wyczerpała się i hiszpańskie media donoszą, że dni Walijczyka na Bernabeu są policzone. Nie dość, że Bale nie dał wiele drużynie, to jeszcze okazało się, że są w zespole zawodnicy, którzy z powodzeniem go zastępują: Marco Asensio czy Isco.
Real stracił siłę rażenia, a powołując przed laty do życia "BBC", sam sprokurował Barcelonę do stworzenia ofensywnego monstrum, z którym nikt nie może się równać i któremu nikt nie może sprostać - nawet sami Królewscy. Odpowiedzią Dumy Katalonii na "BBC" było bowiem trio Lionel Messi-Luis Suarez-Neymar, czyli zdecydowanie najskuteczniejszy atak w historii futbolu. W sezonie 2014/2015 "El Tridente" zdobył dla Barcy 120 bramek, a rok później pobił ten rekord, strzelając 131 goli. Teraz Messi, Suarez i Neymar mają na koncie 96 bramek - aż 29 więcej od "BBC".
Atak Realu wymaga przebudowy. O ile miejsce Bale'a zajmą Asensio bądź Isco, to szukając następcy Benzemy, Real mierzy naprawdę wysoko, bo ma zamiar sprowadzić na Bernabeu samego Roberta Lewandowskiego. Florentino Perez już od czterech lat poluje na kapitana reprezentacji Polski. Do tej pory mu się nie udało, ale ma w ręce argumenty, którymi może przekonać zarówno Bayern, jak i samego "Lewego".
Polak jest najlepiej zarabiającym piłkarzem mistrza Niemiec, więc pieniądze go nie skuszą, ale to w Realu miałby większe szanse na spełnienie ambicji o triumfie Ligi Mistrzów i wygraniu plebiscytów FIFA i "France Football" na najlepszego piłkarza świata. A Bayern ze sprzedaży Lewandowskiego mógłby sfinansować przebudowę zespołu, której - jak pokazał kończący się sezon - nie da się odkładać w nieskończoność.