Zlatan Ibrahimović. Kradł rowery, teraz kontuzja chce mu ukraść karierę
- To ja zdecyduję, kiedy zakończę karierę – mówi Zlatan Ibrahimović. Walczył od dziecka, o wszystko. Teraz bije się o to, żeby wrócić na boisko.
Wydawało się, że jest niezniszczalny, ale w pozornie niegroźnej sytuacji nie wytrzymało kolano. To był mecz z Anderlechtem Bruksela w Lidze Europy. Pierwsze diagnozy brzmiały dramatycznie: zerwane więzadło, koniec kariery. W październiku będzie miał przecież 36 lat. Zdjęcia wyjącego z bólu, a następnie załamanego szwedzkiego gladiatora były wstrząsające. I niecodzienne.
Jose Mourinho, jego trener w Manchesterze United mówi: - Dla mnie nie wygląda na to, żeby miał się poddać i będzie walczył. Jestem z tego bardzo zadowolony, bo to Zlatan, jakiego znam. Walczył całe życie i o tym mu przypomniałem.
Takiego Zlatana znamy wszyscy.
ZOBACZ WIDEO Primera Division: Atletico postraszyło Real. Nokaut przed Ligą Mistrzów [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Działo się to w czasie, gdy był zawodnikiem Barcelony, Dumy Katalonii, chociaż on sam słowa "duma" nie użyłby w tym kontekście. To był okres, o którym wolałby zapomnieć. Był zrozpaczony szkolnym rygorem, który panował na Camp Nou u Pepa Guardioli.
Jako dziecko dostał rower, który został skradziony. "Ibra" wściekł się i sam został... złodziejem.
"Po tamtym zdarzeniu zacząłem kraść rowery. Otwierałem kłódki. Stałem się mistrzem. Bang, bang, bang i już był mój. Złodziej rowerów - to była moja pierwsza tożsamość. Było to dość niewinne, ale czasami trochę przekraczałem granice. Pewnego razu ubrałem się cały na czarno, wziąłem ogromne szczypce i wyszedłem, kiedy było ciemno. Zupełnie jak Rambo. Ukradłem wtedy duży, wojskowy rower. Jaki on był piękny! Uwielbiałem go. Ale, prawdę mówiąc, głównymi powodami, dla których kradłem były emocje i adrenalina podczas skradania się. Krążenie w mroku wywoływało dreszczyk, chociaż lubiłem także rzucać jajkami w okna i robić inne tego typu rzeczy" - wspominał.
"Rusz dupę i przynieś mleko, ciemniaku"
Dzieciństwo miał ciężkie. Dorastał w Rosengard, dzielnicy Malmoe, w której trzeba było na siebie uważać. Również dlatego zaczął ćwiczyć sztuki walki. Gdy miał dwa lata jego rodzice, wojenni emigranci (ojciec Safik to Bośniak, matka Jurka jest Chorwatką) rozstali się. W domu nie przelewało się. Zlatan Ibrahimović wspomina, że jadało się makaron z keczupem, a jako dziecko nie mógł liczyć na czułość.Często obrywał od mamy drewnianą łyżką, a kiedy ta się złamała, to za karę Zlatan musiał kupować nową. Kiedy pojawiały się problemy, uciekał na podwórko. Piłka pozwalała mu odskoczyć od trudów dnia codziennego.
W końcu opieka społeczna rozdzieliła rodzeństwo. Siostra została z matką, a Zlatan pojechał do ojca, którego znał jako "niedzielnego tatę". Nie był to jednak okres, który dzisiaj wspomina z wypiekami. Brakowało wszystkiego, poczynając od jedzenia.
"Ja cały czas grałem w piłkę albo jeździłem na skradzionym rowerze i często wracałem do domu głodny jak wilk. Otwierałem lodówkę i myślałem: "Proszę cię, proszę cię, spraw, żeby w środku coś było!". Ale nie. Zawsze to samo: mleko, masło, chleb, a w najlepszym wypadku sok owocowy - Multiwitamina, opakowanie czterolitrowe, kupione na arabskim targu, bo było taniej. A dalej oczywiście piwo: Pripps Bla i Carlsberg w sześciopakach owiniętych plastikiem. Czasem w środku nie było nic z wyjątkiem piwa, a mój żołądek domagał się jedzenia. W takich momentach cierpiałem tak bardzo, że nigdy tego nie zapomnę."
Mimo przeciwności losu, nigdy nie porzucił swojej pasji - futbolu. Nie został kryminalistą, chociaż jak sam mówi, pewnie to byłoby jego "fachem", gdyby nie piłka.
"Zlatan nie uczestniczy w przesłuchaniach"
Możliwe, że przez swoje ciężkie dzieciństwo Ibrahimović zrobił wielką karierę. Nigdy nie dał sobie w kaszę dmuchać i od zawsze miał wielkie ego. Kiedy Arsene Wenger zaprosił go do Arsenalu i poprosił o testy, "Ibra" odmówił mu. Miał wówczas ledwie 20 lat, a Kanonierzy byli na szczycie. "Nie ma mowy, Zlatan nie uczestniczy w przesłuchaniach" - odburknął Francuzowi i pojechał na lotnisko.
Kilka dni później podpisał kontrakt z Ajaxem Amsterdam i tak rozpoczęła się wielka kariera Szweda. Szybko podnosił sobie poprzeczkę. Trafił do Włoch, gdzie również zachwycał. W końcu podpisał kontrakt z Barceloną. Kosztował, bagatela, 70 milionów euro. Mnóstwo pieniędzy, ale klimat Katalonii mu nie służył.
On wolał mocne charaktery, jak Jose Mourinho, którego uwielbiał w Interze Mediolan. To m.in. dlatego związał się z Manchesterem United, by jeszcze raz móc współpracować z Portugalczykiem. Chociaż głośno nie przyzna tego, to chciał również udowodnić wszystkim, że nawet w wieku 35 lat jest w stanie podbić angielską Premier League.
Kontuzja chce mu ukraść karierę
Wszystko układało się bardzo dobrze. Ibrahimović pokazał, że Premier League, nawet w wieku 35 lat, to dla niego chleb powszedni. Właśnie rozpoczęły się negocjacje w sprawie przedłużenia kontraktu z Czerwonymi Diabłami, gdy w zupełnie niegroźnej sytuacji w meczu Ligi Europy z Anderlechtem doznał bardzo poważnej kontuzji kolana.
Pierwsze informacje brzmiały jak wyrok: koniec kariery. Zlatana pokona kontuzja.
Nic z tego, nie w świecie "Ibry". Przeszedł operację, zamierza wrócić na początku przyszłego roku. To Zlatan dyktuje warunki, a nie kontuzja.