Wojna w Rumunii przed meczem z Polską. "Byłaby katastrofa"

PAP / Bartłomiej Zborowski
PAP / Bartłomiej Zborowski

- Gdyby się potwierdziło, byłaby katastrofa - mówi nam rumuński dziennikarz sportowy Emanuel Rosu. Tamtejsze kluby grożą, że nie puszczą piłkarzy na czerwcowy mecz z Polską.

W tym artykule dowiesz się o:

U naszych eliminacyjnych rywali trwa spór o pieniądze. Federacja chce, aby część sumy, które kluby 1. Ligi [tamtejszy odpowiednik naszej ekstraklasy] otrzymują od telewizji, trafiała do klubów z drugiego i trzeciego poziomu. - Mowa o 5 proc. z 27 milionów euro rocznie, czyli chodzi o około 1,4 mln euro rocznie - tłumaczy nam Rosu.

To nie koniec, bo federacja zamierza zabrać klubom 1. Ligi jedno z trzech miejsc w Komitecie Wykonawczym Federacji. Rumuńska ekstraklasa kasy nie zamierza oddawać, ani myśli też rezygnować z władzy. Florin Punea z organizacji zrzeszającej kluby 1. Ligi powiedział mediom: - Federacja chce przejąć zarządzanie ekstraklasą i kontrolę nad sprzedażą praw telewizyjnych. Wiemy o tym od dawna.

A skoro tak, to kluby zagroziły, że nie puszczą piłkarzy na mecz z Polską. Spotkanie odbędzie się 10 czerwca na Stadionie Narodowym. Na jesienny pojedynek w Bukareszcie, w kadrze powołanej przez Christopha Dauma znalazło się trzynastu zawodników z drużyn rumuńskiej ekstraklasy.

 - W tym momencie toczy się gra o interesy. Mam nadzieję, że te groźby to plotki i nic więcej. W tym momencie nie widzę, żeby sprawy zaszły aż tak daleko - mówi nam Rosu.

ZOBACZ WIDEO Serie A: Inter Mediolan przegrywa mecz za meczem [ZDJĘCIA ELEVEN]

Nie ma jednak wątpliwości, że gdyby sprawdził się czarny scenariusz i piłkarze nie przyjechaliby do Polski, byłaby katastrofa. 

W pierwszym meczu Polska wygrała z Rumunią 3:0. Na półmetku eliminacji MŚ 2018 drużyna prowadzona przez Christopha Dauma zajmuje w tabeli Grupy E dopiero 4. miejsce (6 pkt). Polska jest liderem.

Źródło artykułu: