- Jechałem tam i nie wiedziałem, czego się spodziewać. Starałem się znaleźć holenderską wioskę z tą samą liczbą mieszkańców i wyobrazić, że ma zawodowy klub piłkarski. Nie dałem rady - opowiada nam teraz Chris Tempelman z holenderskiego, poczytnego magazynu "Voetbal International".
Do 700-osobowej miejscowości pojechał w grudniu ubiegłego roku. Miał przygotować reportaż o polskiej sensacji znikąd.
Współczesna bajka
- Pierwsza myśl była, jak tam w ogóle dojechać? - wspomina Tempelman. Doleciał więc do Krakowa, firma chciała mu wynająć auto, ale uruchomił kontakty, poznał jednego z polskich fotografów, a ten go po prostu zawiózł. Do tej małej plamki na mapie obcego kraju.
"Historia najmniejszego top klubu w Europie" - tak zatytułował swój tekst. - To było dla mnie jak marzenie. Wiedziałem, że to dobry temat. Przekonałem do niego swojego szefa. Ludzie w Niecieczy i w klubie okazali się niesamowici. Mam teraz wspomnienia i przyjaciół na całe życie. Od tamtej wizyty często sprawdzam wyniki Bruk-Betu. Fajnie byłoby zobaczyć ich w Holandii.
ZOBACZ WIDEO: Cztery gole w dwanaście minut. Zobacz skrót meczu Aberdeen FC - Celtic Glasgow [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Holender napisał wtedy, że "trudno znaleźć w Europie profesjonalny klub piłkarski w najwyższej lidze, który pochodzi z mniejszej miejscowości". Przypomniał drogę Bruk-Betu Termaliki z V ligi do ekstraklasy. Napisał, że właściciel klubu Krzysztof Witkowski jest filantropem, który finansuje nie tylko klub, ale też wspiera finansowo wieś. Historię jego, miejscowości i klubu nazwał "współczesną bajką".
Magnat Krzyś
Nieciecza to miejscowość w województwie małopolskim, 20 km od Tarnowa. Właśnie w Tarnowie mieszka większość zawodników. Z Niecieczy pochodzi Krzysztof Witkowski. Ponad 30 lat temu po studiach w Krakowie wrócił tu i założył firmę. Dziś jest miejscowym magnatem, a Bruk-Bet prężnie działającym przedsiębiorstwem produkującym kostkę brukową. Cztery lata temu "Dziennik Polski" pisał o nim: "W Niecieczy wiele osób pamięta go z czasów, gdy biegał po wsi w krótkich spodenkach. Do dziś niektórzy mieszkańcy mówią do niego: Krzysiu. A Krzyś po drodze zbudował tu prężną firmę, piłkarski stadion, supernowoczesną salę kinową, finansuje szkołę, teatr i uczynił z Niecieczy najsłynniejszą wieś w kraju".
Tempelman spotkaniem z Witkowskim i jego żoną Danutą (jest prezesem klubu) był zachwycony. - Powiedzieli mi wszystko, co chciałem. Dali możliwość opowiedzenia pełnej historii.
Dzięki drużynie, która w 2015 roku po kilku latach dobijania się do elity awansowała do ekstraklasy, malutką Niecieczę poznała również Europa.
[b]
The Guardian: Kropka na mapie
[/b]
"To kropka na mapie rywalizująca z potęgami" - pisał w lutym wielki, angielski "The Guardian". I tekst o Termalice i Niecieczy dał na pierwszej stronie serwisu. "To nie jest miejsce, gdzie oczekiwalibyście klubu z czołówki ligi. Otoczonego przez pole kukurydzy, ładną rzekę Dunajec i wielką fabrykę".
Z tego pola kukurydzy w Polsce było dużo śmiechu. Jakże się okazało - niezasłużonego. Kameralnego, nowego stadionu w Niecieczy można tylko pozazdrościć.
Gdy "The Guardian" pisał tekst, piłkarze ówczesnego trenera Czesława Michniewicza zadziwiali piłkarską Polskę, byli na czwartym miejscu w tabeli. Anglicy byli zaskoczeni, że Termalice de facto szefuje kobieta: "To nie jest normą, że kobieta zajmuje w polskim klubie taką pozycję. I szczerze mówiąc, to nie jest normą gdziekolwiek byśmy nie spojrzeli". Zresztą, jak pisała gazeta, właśnie dzięki obecności kobiet drużyna z Niecieczy odniosła taki sukces.
Koszmar stolicy
Bajka Termaliki trwa w najlepsze, bo zespół w tym sezonie awansował do grupy mistrzowskiej. Kolejny sezon spędzi więc w Ekstraklasie. W niedzielę (18.00) "Słonie" [przydomek drużyny] zagrają w Warszawie z Legią, a trzeba wiedzieć, że są przekleństwem klubu z ulicy Łazienkowskiej. Legia z tym rywalem grała już cztery razy i w żadnym z tych meczów nie wygrała! Były dwa remisy, dwa razy wygrała Termalica.
Chris Tempelman: - Nasz reportaż opublikowaliśmy w numerze bożonarodzeniowym. To romantyczna bajka w teraźniejszym świecie. Nieciecza może być przykładem dla wielu klubów. Również w Holandii.
Warto zaznaczyc,ze klub bedac w V lidze mial dlugi z ktorych ich nowy wlasciciel wyciagnal.
I co tez wazne,nie nakupil zawodnikow-bo liczyl sie awa Czytaj całość