Na Łukasza Teodorczyka w ostatnich dniach spadła lawina krytyki. To nie tylko efekt strzeleckiej niemocy, co przede wszystkim jego zachowania poza boiskiem. Piłkarz został przyłapany na tym, jak pokazał środkowy palec.
Po czwartkowym spotkaniu RSC Charleroi z RSC Anderlechtem Teodorczyk może mieć jednak powody do zadowolenia. Czekał na gola 833 minuty i w końcu się przełamał. Jego zespół zwyciężył 3:1, został mistrzem Belgii, a "Teo" zdobył dwa gole. Czy jego przełamanie nastąpiło w najlepszym momencie?
- Często jest tak, że czeka się długo na to, żeby strzelić bramkę i przełamanie nastąpiło. W jego przypadku akurat jest tak, że przyzwyczaił do regularności i oby przerwy nie były długie, bo później pojawia się rysa na wizerunku u napastnika, który jest regularny, a do tego przyzwyczaił. Sam trochę jest sobie winny, że co tydzień się sprawdza czy Teodorczyk bramkę strzelił. Długo tego nie robił. Być może jego zachowanie poza boiskiem miało też wpływ na to, co się działo na boisku - że gdzieś te nerwy dawały znać o sobie - skomentował Andrzej Juskowiak.
Dwa strzelone gole powinny poprawić nastroje wokół Teodorczyka, a jemu samemu pomóc również przed zbliżającym się meczem reprezentacji Polski.
- Każdemu napastnikowi, który strzela bramki, może tylko to pomóc. Oczywiście indywidualnie, ale też zespołowo jego wartość i pewność wzrasta. Każdy napastnik żyje ze statystyk. Im więcej bramek, tym lepiej dla niego. Samopoczucie wzrasta - powiedział Juskowiak. - Oby tę formę trzymał do meczu reprezentacji - dodał. Biało-Czerwoni 10 czerwca w meczu eliminacji mistrzostw świata zmierzą się z Rumunią. Teodorczyk otrzymał powołanie na to spotkanie.
ZOBACZ WIDEO: Wielki powrót Łukasza Teodorczyka! Gole Polaka dały mistrzostwo Anderlechtowi [ZDJĘCIA ELEVEN]