Zarówno dla Śląska Wrocław, jak i Arki Gdynia, piątkowe spotkanie było bardzo ważne w kontekście walki o utrzymanie w Lotto Ekstraklasie. Wrocławianie zwyciężyli w nim 4:1 mimo że jako pierwsi w tym meczu stracili gola.
- Wstyd. Nie jest do śmiechu, tym bardziej, że wiem doskonale, że ten mecz mogliśmy wygrać. Tym bardziej to mnie wkurza, bo prowadzimy 1:0, drużyna gospodarzy ma większą presję. Już trybuny zaczęły troszeczkę skandować, a my zaczynamy strugać profesorów. Gramy sobie w poprzek, zamiast zdobywać teren. W niektórych sytuacjach nie wchodzimy w pole karne, zamiast wybić piłkę, to chcemy ją przyjmować. Nakręcaliśmy drużynę gospodarzy, bo dawaliśmy im rzuty wolne - mówił po meczu Leszek Ojrzyński.
- Niestety, tak się nie gra. Szanuje się wynik, który się ma. Trzeba grać odpowiedzialnie i tej odpowiedzialności nam zabrakło. Pal licho, straciliśmy gola na 1:1 po stałym fragmencie, to potem od razu się odkryliśmy jak dzieci zamiast spokojnie poczekać. Dostaliśmy bramkę na 1:2, musimy gonić i potem dwa prezenty w tym meczu - dodał trener Arki Gdynia.
- Zeszliśmy do szatni i powiedzieliśmy, że możemy to odrobić i w trzy minuty mieliśmy dwie sytuacje, po których mogliśmy wrócić do gry i powinno być 3:3. To nie był nasz dzień, bo po prostu tak się nie gra w ekstraklasie. Jak takie prezenty się rozdaje, to nie masz szans nawet na remis. Przyjmuję to od losu, bo nie można tak grać, a my chcemy się utrzymać w ekstraklasie - skomentował. - Jeszcze raz, jedno słowo - wstyd - podsumował szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO AS Monaco mistrzem Francji. Zobacz skrót meczu z AS Saint-Etienne [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Śląsk Wrocław po pierwszej połowie prowadził 3:1, a trzy gole strzelił w osiem minut. Po przerwie wrocławianie zdobyli czwartą bramkę i ostatecznie zwyciężyli 4:1.
- Widząc zmiany jakie Arka zrobiła na to spotkanie wiedzieliśmy, że podnieśli wzrost drużyny mając na uwadze to, że my nie dysponujemy wieloma wysokimi zawodnikami. To dla nas było jasne, że w takiej sytuacji będą starali się szukać swojej szansy przy stałych fragmentach gry. Mieliśmy z tym dosyć dużo problemów. Pierwsza bramka to taki zimny prysznic dla nas. W tak ważnym meczu, na własnym boisku strata bramki - różnie drużyna może zareagować. Fajnie, że w krótkim czasie odpowiedzieliśmy dwoma golami i już było spokojniej, większa wiara we własne siły. Wynik 3:1 do przerwy, to już praktycznie wydawało się, że kontrolujemy spotkanie chociaż na początku drugiej połowy Arka miała swoją szansę, żeby wejść znowu w mecz. Później przy 4:1 już było wszystko pod kontrolą - skomentował Jan Urban.