Sytuacja była dziwaczna. Malaga CF walczyła o jedenaste miejsce w Primera Division, ale już przed meczem z Realem Madryt wiedziała, że nie straci go. Valencia przegrała bowiem z Villarreal (1:3), a Celta Vigo tylko zremisowała z Realem Sociedad (2:2). Nie musiała się zatem starać, żeby dostać więcej pieniędzy za wyższe miejsce (np. za dwunaste czy trzynaste). Gra miała toczyć się o niecałe dwa miliony euro.
Na dodatek w przypadku porażki z Realem zgarniała dodatkowy milion euro. Taka bowiem klauzula znalazła się w kontrakcie Isco. W 2013 roku Malaga sprzedała go Królewskim i zagwarantowała sobie milion euro za triumf klubu z Madrytu.
Nikt nie przypuszczał, że cztery lata później w nieważnym dla siebie meczu Malaga przypieczętuje mistrzostwo Realu zarabiając dla siebie milion euro.
Sytuacja była zatem kuriozalna. Maladze na rękę było zwycięstwo Królewskich, ponieważ jej konto wzbogaci się o dodatkowy milion. Sama wygrywając w tym meczu poza trzema punktami straciłaby tak naprawdę pokaźny bonus.
Pikanterii całej sytuacji dodaje wpis z końca kwietnia prezesa Malagi Abdullaha Al Thaniego, który napisał: "Katalońskie szumowiny nie powąchają tytułu!". Władze ligi potępiły te słowa i wyceniły je na 3,5 tysiąca euro kary.
ZOBACZ WIDEO Wielka radość piłkarzy Realu Madryt [ZDJĘCIA ELEVEN]
Ah ta składnia...... Zimkowski:)))))