Przed ostatnią kolejką Bundesligi Lewandowski z trzydziestoma golami był liderem klasyfikacji strzelców. Aubameyang miał w dorobku o jedno trafienie mniej. Wydawało się, że w spotkaniu z jednym ze swoich ulubionych przeciwników, SC Freiburg, kapitan reprezentacji Polski dołoży jedno lub dwa trafienia i zgarnie trzecią w karierze armatę dla najskuteczniejszego piłkarza niemieckiej ekstraklasy.
[tag=681]
Bayern[/tag] pokonał Freiburg 4:1, ale "Lewy" ani razu nie posłał piłki do siatki, musiał zadowolić się asystą przy bramce Joshuy Kimmicha. Z kolei napastnik Borussii Dortmund zdobył dwa gole w meczu z Werderem Brema. Tytuł króla strzelców zapewnił sobie w 89. minucie, skutecznie egzekwując rzut karny.
Pierwszy raz w historii Bundesligi zawodnik, który strzelił 30 goli, nie został najlepszym strzelcem rozgrywek. Monachijski dziennik "Abendzeitung Muenchen" podaje, że z powodu przegranego pojedynku z Aubameyangiem, w czasie fety mistrzowskiej Lewandowski był "bez wątpienia trochę przybity". Powołuje się na słowa dobrego kolegi polskiego napastnika, Matsa Hummelsa.
Lewandowskiemu humor z pewnością się poprawił, gdy stanął przed kibicami Bayernu z mistrzowską paterą. I kiedy przeczytał, co powiedział o nim Aubameyang. - Dla mnie to najlepszy napastnik na świecie. Pokonać go to coś niesamowitego! - przyznał Gabończyk, który królem strzelców Bundesligi został po raz pierwszy.
ZOBACZ WIDEO Torres trafia, Atletico wygrywa. Zobacz skrót meczu Atletico Madryt - Athletic Bilbao [ZDJĘCIA ELEVEN]